„(… ) Janek przypatrywał się z uwagą jak mama rozkłada karty. Pani, która siedziała naprzeciwko niej była trochę zdenerwowana. Janek poznał to po palcach włożonych do buzi, bo sam zawsze tak robił, kiedy był czymś bardzo przejęty. Karty przeskakiwały w dłoniach mamy, pomiędzy czerwonymi paznokciami a stołem. Janek miał wrażenie jakby tańczyły magicznie. Wszystko w ich domu było magiczne. Symbole porozwieszane w różnych miejscach, zapachy, małe, szczelnie pozamykane buteleczki z dziwną zawartością, świece…całe mnóstwo świec! Najbardziej jednak intrygował go narożnik w pokoju mamy. Stały tam równo ułożone obrazki różnych osób, świece, wazoniki z kwiatami. Mama codziennie „karmiła” te obrazki rozsypując im ryż, ciasteczka, suszone owoce i orzechy. Stała wtedy w skupieniu, zapalała świecę, kłaniała się nisko z tajemniczym uśmiechem, a potem nie pozwalała niczego stamtąd zjadać i to było najtrudniejsze. Bo jak tu nie zjadać, kiedy wszystko tak pachnie i ładnie wygląda, zwłaszcza kiedy są to kawałki maślanych ciasteczek?! Janek ze swoją młodszą siostrą Hanią od czasu do czasu podkradali się ukradkiem i wyjadali okruchy…kłaniając się nisko obrazkom, tak na wszelki wypadek…
Janek i Hania też mieli swoje własne zwyczaje, które mama nazywała rytuałami. Raz w tygodniu karmili wróżki w ogrodzie. Zostawiali im kawałki czekolady pomiędzy kwiatami i w trawie, a potem z przejęciem chodzili sprawdzać czy wróżki wszystko zjadły. Mama zawsze mówiła, że wróżki bardzo lubią czekoladę. Od kiedy zaczęli to robić w ich ogrodzie wszystko pięknie rozkwitało. Pojawiły się stokrotki i konwalie… mama mówiła, że to jedne z najbardziej ulubionych kwiatów Wróżek. Pojawiły się też niezapominajki i słodkie poziomki. Bawiąc się zdobytymi podczas małych i dużych podróży kamieniami, układali z nich tajemne ścieżki i kręgi w przeróżnych miejscach ogrodu. Wszystko to, czego uczyła ich mama było magiczne.
Janek na przykład rozmawiał z roślinami, na każdym spacerze i przy każdej okazji. Zanim zerwał listek zawsze prosił roślinę o pozwolenie, a potem wsłuchiwał się w ciszę… kiedy usłyszał wyraźne TAK sięgał rączką i zrywał to, czego potrzebował, nie zapominając o dziękowaniu, bo roślinom zawsze trzeba podziękować! Mama mówiła, że dobrze jest również zostawić roślinie coś w darze, bo Duchy Roślin to smakosze. Hania nie wiedziała co to SMAKOSZ, ale Janek jej wytłumaczył, że one po prostu lubią jeść, zwłaszcza słodkości. Hania zaśmiała się wtedy i wykrzyknęła: „To zupełnie tak jak MY!”. Od czasu do czasu wyszukiwali więc w kieszeniach resztki słodyczy i rzucali je pod stopy drzewom. Oczywiście bez papierków, bo papierki zaśmiecają środowisko, a poza tym ( jak to tłumaczył Haneczce Janek ): „Duchy nie poradzą sobie z papierkiem”.
Mama od zawsze była magiczna, od zawsze to znaczy odkąd Janek pamięta
Zawsze w ich domu paliło się dużo, różnych świec i pachniało inaczej niż w domach kolegów. Pachniało pomidorami ( mama nazywała to ZIOŁAMI ), albo kwiatami, które mama zbierała nocą… Wychodziła tuż po kolacji i wracała z woreczkami pełnymi polnych kwiatów, a potem rozkładała je wszędzie. Czasami wiatr rozdmuchiwał je po podłodze i wtedy mama biegała z papierowym ręcznikiem i zbierała je delikatnie, nie pozwalając nikomu tego zrobić za nią. Mama kochała te swoje czary. Kiedy siadała do stołu z kartami wśród tych wszystkich zapachów to błyszczała jakoś tak inaczej niż zwykle. Jakby kolorowe światło wychodziło z jej głowy i rąk. Janek i Hania bardzo lubili się wtedy mamie przyglądać. Siadali jak myszki pod szafą i wyglądali ukradkiem zza drzwi, niewiele rozumiejąc z wypowiadanych słów, ale czując, że jest to coś bardzo ważnego!
Mama, tak jak inne mamy sprzątała w domu… ale mama Janka robiła to inaczej. Najpierw wypowiadała zaklęcie do miotły – Hania zawsze głośno się z tego śmiała, mocno trzymając się za brzuszek. Mama przed sprzątaniem rozrzucała na ziemię różne rzeczy a potem niby idąc, niby tańcząc płynęła po mieszkaniu cicho mrucząc pod nosem. Janek kiedyś zapytał: „Co Ty tam sobie mówisz mamuś?” i odpowiedź bardzo go zainteresowała:” Zaklęcia kochanie, kiedyś Cię nauczę”… od tamtej pory każdego dnia pytał, czy to KIEDYŚ jest już teraz?! Niestety wciąż jeszcze musiał czekać. Hanka też była magiczna jak mama – ciągle szukała na niebie Księżyca. Ona uwielbiała Księżyc! Patrzyła na niego, gadała do niego, nawet wyciągała do niego raczki. Janek przyglądał się jej uważnie za każdym razem, kiedy to robiła… bo Janek nie przepadał za ciemnością, ale za to uwielbiał kwiaty i rośliny. Mama nazywała go Królem LASU i czasami Robertem Lewandowskim ( poprosił ją o to, a mama zawsze robi to, o co Janek ją poprosi ).
Pewnego dnia mama przytargała z lasu mnóstwo gałęzi. Jedne były ciemne, inne zupełnie białe, były też takie, na których brakowało kory. Gałęzie były różnych wielkości. Siedziała na tarasie całe popołudnie i dużą cześć wieczoru. Tata nie pozwalał jej przeszkadzać, wiec Janek i Hania siedzieli z nosami przytkniętymi do szyby i zaglądali z ciekawością poprzez rosnące na parapecie kwiaty, cóż takiego tam powstaje. Pomysłów mieli całe mnóstwo! Myśleli, że będą to koniki do zabawy, albo jelonki… potem pomyśleli, że mama szykuje ognisko, a potem to już zadziałała dziecięca wyobraźnia i spod dłoni mamy wyrastały krzesła, stołki, orły, grzyby, wielkie drzewa, jednorożce, niedźwiedzie i wilki. Jakże byli zdziwieni, kiedy rano, po przebudzeniu na tarasie znaleźli MIOTŁĘ. Zwykłą, drewnianą miotłę! Poprzeplatana była sznurkiem i kolorowymi wstążkami, pewnie dlatego, że dla mamy duże znaczenie miały kolory…
– Jak Wam się podoba moja czarodziejska miotła? – zapytała mama po śniadaniu. Hania dotykała delikatnie kolorowych wstążek i próbowała wypleść je z pomiędzy gałęzi.
– To jest czarodziejska miotła? – Janek nie bardzo dowierzał – A potrafisz na niej latać? – mama zaśmiała się tajemniczo i odpowiedziała szeptem:
– Potrafię dużo więcej, potrafię nią czarować, ale o tym ciii… niech to będzie Nasza tajemnica. – mrugnęła porozumiewawczo. Janek się ożywił. Uwielbiał ich małe tajemnice, bo były związane z paleniem świec, kadzideł i setkami zapachów, które odkrywał w maleńkich buteleczkach równo poukładanych w piwnicy. W piwnicy było dużo więcej niż szklane buteleczki, były tam świece w różnych kolorach, dziwaczne rysunki, suszone kwiaty, cała masa opisanych słoików i torebek. Pod ścianą stał duży stół, na którym leżały rogi jelonka, drewniane i kryształowe różdżki, kurze łapki i mnóstwo lekko zażółconych kartek, na których mama zapisywała swoje zaklęcia i przepisy. Jankowi wolno było oglądać wszystko, ale tylko przy mamie. Otwierali wtedy buteleczki i wąchali ich zawartość. Niektóre zapachy bardzo mu się podobały, od innych kichał, a jeszcze inne wykręcały mu nos. Na stole leżały też różnokolorowe kamienie, małe i duże. Niektóre z nich mógł dotykać, na inne wolno było mu tylko patrzeć. W ich piwnicy pachniało magią. Uwielbiał ten zapach i uwielbiał obserwować mamę, która w skupieniu pochylała się nad stołem, mieszała, szeptała, śpiewała, śmiała się i wąchała kwiaty, albo kawałki innych roślin, które nazbierała do wiklinowego koszyka. Kiedyś Janek powiedział w przedszkolu, że Jego mama jest Dobrą Czarownicą, ale nikt mu nie uwierzył, bo mama chodziła w jeansach, nosiła buty na wysokim obcasie, grała w piłkę, głośno biła brawo na przedszkolnych występach i wcale nie miała garbatego nosa. Poza tym Jego mama nie latała na miotle, tylko jeździła czerwonym samochodem i to bardzo szybko jeździła (…)”
Czy Wasze dzieci wierzą w magię..?
Czy uczycie ich szacunku do roślin, zwierząt i wszystkiego, co znajduje się na ziemi? Czy opowiadacie im o żywiołach i prawach natury? Dzieci są bardzo ciekawe. Kiedy są małe ludzie wcale nie są dla nich tak bardzo interesujący, jak jest natura. Wtedy właśnie możecie wiele ich nauczyć, o kwiatach, zwierzętach i owadach. Będą Was słuchać jak zaczarowane, bo dzieci lubią magię, nawet taką najprostszą, z dnia codziennego. Magię zaklętą w kwiatach, muszlach ślimaków, czy różnobarwnych kamieniach. Dzieci zadają mnóstwo pytań, eksplorują z zainteresowaniem, chłoną i karmią się każdą informacją, którą im podacie. Może warto choćby odrobinę lata poświęcić na wspólne odkrywanie otaczającego Was świata? Poczytajcie o roślinach, kwiatach, owocach. Nauczcie dzieci rozpoznawać drzewa, kwiaty, gatunki owadów czy zwierząt. Nauczcie je co nieco o życiu na lądzie i o życiu w wodzie, a może nawet o życiu w powietrzu – są przecież takie ptaki w Polsce, które cały czas latają i wszystko robią w locie – nawet śpią. Nauczcie o tym swoje dzieci. Niech poznają magię, która ich otacza. Niech szanują przyrodę i odkrywają z miłością wszystkie jej małe i wielkie cuda, bo Nasz świat jest pełen cudów – nie tylko tych, które nazywamy spełnionymi marzeniami, ale również takich, które dzieją się wokół Nas, na co dzień. Taką magiczną letnią szkołę Wasze dzieci zapamiętają o końca życia i jestem pewna, że chętnie będą poszukiwały dalej. Magia to nie tylko rytuały, świece, zapachy kadzideł, karty czy szklana kula na koronkowym obrusiku. Magia to nie tylko zaklęcia, eliksiry i zakrzywione paznokcie współczesnych czarownic. Magia to przede wszystkim życie! Cały Wszechświat jest wypełniony magią po brzegi. Magia jest w deszczu, w tęczy, w promieniach Słońca i Księżyca. Magia to gwiazdy nad Naszymi głowami. Magia to śpiew ptaków, tak różnorodny, tak odmienny od Naszego głosu. Magia to kwiaty, które we własnym tempie, cierpliwie z godnością wzrastają, rozkwitają i przekwitają pewne swego piękna i blasku. Magia to wiatr w gałęziach drzew delikatnie bawiący się liśćmi. Magia to szum morza zaklęty w muszli. Magia jest od zawsze częścią Naszego życia i tylko w pędzie i ciągłym komercyjnym szale zapominamy o niej, gubimy ją… zamiast chłonąć i celebrować każdą MAGICZNĄ chwilę Naszego życia. Zadanie dla Was na wakacje: odkryjcie magię w Waszej codzienności i opowiedzcie o niej Waszym dzieciom. Zapamiętają to do końca życia.
Text: Blog Safi