carnival-venice-1803622_1920

Wewnętrzny wstyd

Jako ludzie mamy w sobie coś takiego, jak poczucie wstydu… wolimy kłamać lub milcząco zataić prawdę, schować ją w jakieś niewidoczne miejsce (np. zamieść pod dywan) unikając jak nam się złudnie wydaje wstydu za to, co zrobiliśmy. Skąd się w nas bierze wstyd?… Zastanawialiście się kiedyś nad tym?…

To oczywiste – z dzieciństwa! Nie lubimy być oceniani, a już na STARCIE nas oceniają np. skalą Apgar. Potem ta ocena towarzyszy nam już we wszystkim co robimy. Słyszymy, że coś zrobiliśmy brzydko, że można było

lepiej, że coś jest ładniejsze od czegoś innego, że siedzimy nie tak, że stoimy nie tak, że trzeba ubrać się ładniej, bo golasem być to wstyd, że jak nie umyjemy rączek to mama nas nie przytuli… bo nie chce przytulać brudasa… itd. Nie mówiąc już o szkolnych ocenach – tak bardzo subiektywnych i zależnych od czynników, które kompletnie nie są adekwatne do naszych umiejętności i wiedzy. Niby nic, a jednak to jedna z tych łatek, których trudno się nam pozbyć, zwłaszcza, że w pewnym momencie życia sami zaczynamy oceniać i kółko się zamyka.

Zastanówcie się przez chwilę ile razy słyszeliście w swoim życiu „Wstydź się!” – zostało w nas to tak głęboko zakorzenione, że w dorosłym życiu przestaliśmy się nad tym w ogóle zastanawiać. Po prostu… wstydzimy się prawie wszystkiego… naszego ciała, tego, że mamy mniej niż inni, tego, że jesteśmy sami, tego, że nasze dzieci są mniej lub bardziej rozgarnięte, tego, że jeździmy takim, a nie innym samochodem, tego, że mamy kilka kg za dużo lub kilka kg za mało… lista jest nieskończenie długa. Dziś jednak tę listę pozostawiam wam tylko pod rozwagę ponieważ chciałabym opisać inny wstyd… wstyd połączony ze strachem, który pojawia się kiedy mamy tak naprawdę szczerze zajrzeć w siebie.

Niby wiemy o sobie wszystko. Niby znamy siebie tak, jak nie zna nas nikt inny. Jednak zawsze jest coś takiego, co szufladkujemy w pamięci dalszej, do czego nie chcemy wracać i co (chociaż gniecie nas od środka) skrywamy nawet przed swoim lustrzanym odbiciem. Tak trudno jest nam wyciągnąć na wierzch i poukładać małe i duże tajemnice naszego własnego losu. Wolimy udawać, że nas to nie dotyczy. Wolimy zakładać maski i uśmiechać się szeroko. Wolimy być tym, kim wszyscy dookoła myślą, że jesteśmy. Wolimy tworząc kolorowe iluzje czekać w nadziei, że nasza tajemnica zniknie pewnego dnia i nie będziemy musieli do niej wracać. Ona jednak nie zniknie. Będzie sobie siedziała cichutko i zjadała nas od środka, nasze sumienie, nasze uczucia, naszą głęboką wewnętrzną prawdę. Obserwuję to każdego dnia, kiedy rozkładam karty lub zaglądam w czyjś horoskop… tyle tajemnic, tyle niewypowiedzianego żalu, tyle złości i wstydu… Odwracacie oczy bojąc się oceny, ale ja nie oceniam… ja wskazuję wam możliwości, z których niestety wciąż tak niewielu z Was korzysta. Czasami kiedy siadacie w warsztatowym kręgu na Waszych twarzach maluje się nieufność, niepewność, a nawet bunt, który przenika całe Wasze ciało wycofując Was w tył. Nie macie odwagi podążyć za tym, co Was wzburzyło, co poruszyło strunę, której nie chcieliście poruszać, co dotknęło tej szufladki w Waszej pamięci, której nigdy nie chcieliście otwierać. A szkoda… ponieważ rozwój osobisty i droga do szczęścia, chociaż są bardzo wymagające to jednak robią jedną, bardzo ważną rzecz – UWALNIAJĄ! Wolność serca, myśli i uczuć to jest wielka przestrzeń szczęśliwych wariantów naszego życia, z której możemy wybierać dowolnie to, czego pragniemy. Bez obaw o ocenę, bez wstydu, bez strachu, że na coś nie zasługujemy. Oddychamy pełną piersią i nie martwimy się tym, że coś zostanie odkryte, bo nie mamy nic do ukrycia.

Tak naprawdę każdy z nas zrobił w życiu coś, z czego być może nie jest dumny,

co być może skrzywdziło niewinne osoby, co ukazało taką część naszej natury, o którą byśmy nawet siebie nie podejrzewali. Nie jest to jednak powód by do końca życia uciekać, by się chować, by skrywać tajemnice, które tak naprawdę są tylko zakrętami naszego własnego losu. Tego losu, którego napisaliśmy scenariusz tuż przed zejściem na ziemię. Doświadczanie, nawet najbardziej „wstydliwych” elementów osobistej układanki to lekcje, najlepsze z najlepszych, bo nasze własne. Ludzie jednak mają tak głęboko zakorzeniony wstyd, że wciąż wolą uciekać niż stawić czoło temu, co ich blokuje przed szczęściem i życiem w pełni radości. Wstydzą się sami przed sobą, a tym samym wolą udawać sami przed sobą, że wszystko jest w najwłaściwszym porządku i niczego nie trzeba zmieniać.

Tak… obserwuję Was uważnie, kiedy przychodzicie po poradę, kiedy wsłuchujecie się w moje słowa, kiedy wsłuchujecie się w słowa innych na naszych warsztatach. Wasze emocje malują piękne obrazy na  skupionych twarzach. Myślicie, że nie wiem iż nie wszystko Wam się podoba . Wiem to i wiem dlaczego… ponieważ to jest impuls do zmiany, do zajrzenia głębiej, pod powierzchnię zakładanych na co dzień masek, do zrobienia kolejnego kroku – zmierzenia się z tym wszystkim, z czym niekoniecznie macie ochotę się zmierzyć. Wielu z Was żyje sobie wygodnie w pięknych, mydlanych bańkach, które sami stworzyliście. Jest ciepło, miło, przytulnie i bezpiecznie. Oglądacie świat przez kolorową szybę i macie wszystko, czego pragniecie… ale czy na pewno? Bańka ogranicza Was w magiczny sposób, którego czasami nawet nie dostrzegacie, a granica zdaje się być  niewidoczna. Jej przekroczenie jest dla wielu z Was niewygodne, ponieważ trzeba byłoby spojrzeć sobie w oczy, spojrzeć w oczy innym ludziom i przyznać się do popełnionych błędów, do swoich małych i dużych słabości. Warto jednak zrobić odważny krok, odsłonić to, co głęboko skrywane, przyjrzeć się, popracować nad tym i uwolnić… po to by ruszyć dalej, z nowym zrozumieniem, z nowymi możliwościami, zmieniając, a przede wszystkim poszerzając swoją perspektywę postrzegania świata, siebie i ludzi. Bez przekroczenia tej granicy, tkwiąc w starych nawykach, przyzwyczajeniach, wygodnych, aczkolwiek ograniczających strukturach nie będzie Wam dane dostrzec tej najjaśniejszej iskierki, którą nosicie w sobie – źródła prawdziwej, najczystszej miłości. Nie będzie Wam dane dostrzeżenie magii otaczającego Was świata. Nie będzie możliwe życie pełną, wolną od strachów i uzależnień piersią w szczęściu o jakim czytacie w książkach, oglądacie w filmach, o jakim marzycie, ale ciągle wydaje się Wam, że ono w takiej wyśnionej formie nie jest możliwe do spełnienia. Otóż JEST! Ale działa to tak, że do zagraconego pokoju ciężko będzie wstawić piękne łózko z baldachimem…

Zakorzeniony głęboko wstyd nie pozwala wielu z Was ruszyć dalej w swoim osobistym rozwoju

Zatrzymuje Was w miejscu, czasami zawraca z obranej drogi i wciska w tak dobrze znane i bezpieczne struktury. Często słyszę, że warsztaty rozwoju nie są dla Was, że nie są wam  potrzebne, że jest dobrze tak, jak jest… i zastanawiam się wtedy dlaczego ludzie sami na własne życzenie blokują przepływ obfitości i wszelkiego bogactwa. Ja też kiedyś wygodnie siedziałam w swojej mydlanej bańce, ale mój los na szczęście zweryfikował jej granice, a ja ( na szczęście! ) znalazłam w sobie odwagę by ruszyć dalej. Myślicie, że było mi łatwo mówić o swoich błędach, zaglądać pod powierzchnię i odkrywać tam prawdy, o których istnieniu często nie miałam pojęcia? Wielokrotnie stanęłam twarzą w twarz z ciemniejszą stroną mojej osobowości, z własnymi lękami, przyzwyczajeniami czy przekonaniami. Nie powiem, że było łatwo, bo nie było, ale jedno co mogę wam powiedzieć to BYŁO WARTO… bo dziś kolejne elementy odkrywam z zaciekawieniem i z radością, że jest jeszcze coś, co mogę zweryfikować, zrozumieć, a przede wszystkim zmienić by zaznać pełniejszej formy życia niż ta, którą znałam przez ponad 38 lat. Wiecie co jest w tym wszystkim wspaniałe, że nie boję się mojego wstydu, że nauczyłam się akceptować każdy element puzzli mojego przeznaczenia, ponieważ każdy z nich jest ważny i niezbędny do tego, by powstał najpiękniejszy z obrazów jaki znam… moje własne życie!

Nie wstydźcie się więc lekcji, które były Waszym udziałem. Spróbujcie znaleźć w nich pozytywne fragmenty, na których możecie wspiąć się na palce i zajrzeć ponad mur własnych ograniczeń. Korzystajcie z tego, co przynosi wam los i odsłaniajcie dywany by wreszcie posprzątać wszystko to, co nagromadziło się tam przez lata. Kiedy ruszycie, każdy kolejny krok będzie łatwiejszy, a wstyd przestanie Was trzymać na smyczy uzależnień. Weźmiecie wdech pełną piersią…

Text: Joanna Fydrych Blog Safi

UDOSTĘPNIJ TEN WPIS

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Dowiedz się więcej.