Zadzwonił do mnie ostatnio znajomy który uważnie śledzi to co dla Was piszę i … zalała mnie fala krytyki. Dobrze zacząłeś, powiada, było coś o winie, a teraz wypisujesz historie o starzeniu organizmów, o jakichś polifenolach czy wolnych rodnikach. Kogo to obchodzi?
Mam nadzieję, że jednak kogoś to obchodzi. I chociaż chętnie wróciłbym już do pisania bezpośrednio o winie, to od tematu wina daleko przecież nie odbiegam. Jeżeli ktoś czytał poprzednie artykuły już doskonale wie co łączy wino, procesy starzenia, wolne rodniki czy polifenole. Kto nie czytał zaraz się dowie.
Pisałem ostatnio, że winą za przedwczesne starzenie i utratę funkcjonalności naszych komórek naukowcy w znacznej mierze obarczają wolne rodniki tlenowe.
Są to takie cząsteczki tlenu, w których na zewnętrznej orbicie,
przynajmniej jeden z krążących po niej elektronów nie ma pary. Zgubił się gdzieś w procesie oddychania komórkowego. Nie będę go szczegółowo opisywał, powiem tylko, że w owym procesie, dostarczona komórce cząsteczka tlenu, rozkładając (utleniając) złożone jeszcze związki na „czynniki pierwsze”, finalnie zredukowana zostaje do cząsteczki wody. Zanim jednak do tego dojdzie, tlen przybiera formy wolnorodnikowe, i w takiej formie niektóre cząsteczki wymykają się spod kontroli komórek. Są wówczas niezwykle niestabilne i reaktywne. Dążąc do osiągnięcia stanu równowagi atakują inne cząsteczki, „wyrywając” z ich struktury brakujące im elektrony. Ta charakterystyczna cecha wolnych rodników jest wykorzystywana przez nasz organizm do walki np. z wirusami, bakteriami czy też grzybami. Jeżeli nasz układ odpornościowy rozpozna obecność jednego z w/w intruzów, komórki odpornościowe zaczynają wytwarzać duże ilości wolnych rodników.
Wolne rodniki zaś tak długo atakują rozpoznane patogeny aż te zostaną całkowicie zniszczone.
Wolne rodniki pełnią szereg innych pożytecznych funkcji w naszym organizmie, jednocześnie jednak ich nadmiar stanowi dla organizmu śmiertelne niebezpieczeństwo. Wprawdzie jest kilka mechanizmów chroniących nas przed nadmiarem wolnych rodników, ale z wiekiem, kiedy nasze komórki stają się coraz bardziej dysfunkcjonalne, owe mechanizmy nie są już tak skuteczne. Gdy mechanizmy pro oksydacyjne zaczynają górować nad mechanizmami antyoksydacyjnymi, mówimy o stresie oksydacyjnym. Jego następstwem są uszkodzenia błon komórkowych, zmiana struktury oraz modyfikacja funkcji białek, uszkodzenia lipidów, a często również ataki wolnych rodników na nasze DNA.
Wolne rodniki w okresie stresu oksydacyjnego są trochę jak drapieżniki w ekosystemie.
Mówi się, że drapieżniki pełnią pożyteczne funkcje, eliminując z ekosystemu jednostki chore i słabe (te jako pierwsze stają się ich ofiarami), uniemożliwiając im przekazanie potomstwu swoich genów, które być może są przyczyną ich słabości. Tę pożyteczną rolę drapieżniki odgrywają jednak do momentu, w którym ich populacja nie rozrośnie się na tyle, że gatunkom przez nie pożeranym zaczyna grozić unicestwienie. Nadmiar populacji drapieżnika prowadzi do naruszenia równowagi ekosystemu. Tak jak nadmiar wolnych rodników w naszym organizmie prowadzi do jego niszczenia.
Czy z nadmiarem wolnych rodników tlenowych możemy walczyć? Oczywiście, że tak. Naszą bronią są antyoksydanty. Stosując antyoksydanty nie tylko zmniejszamy ryzyko zachorowań na choroby serca, układu krążenia, nowotwory, cukrzyce czy choroby neurodegradacyjne, ale opóźniamy procesy starzenia się naszego organizmu. I jeżeli ktoś śledził poprzedni artykuł w którym w dużym skrócie omówiłem jak przebiegają procesy starzenia to wie, że antyoksydanty, to jedyny sposób na ich spowolnienie. Największy chyba autorytet w dziedzinie procesów starzenia, Prof. Carol W. Greider – laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny, na pytanie dziennikarza jakim szlakiem musi prowadzić droga ku dłuższemu życiu odpowiada po prostu: „należy stale dokonywać uszkadzającego się DNA. To natomiast robić potrafimy i jest stosunkowo proste: należy podawać duże ilości antyoksydantów”.
A te najskuteczniejsze antyoksydanty to przecież polifenole. A najszersze spektrum najskuteczniejszych polifenoli znajdziemy oczywiście w czerwonym winie!!!
Mariusz Jóźwiak