Żeby poznać dziewczynę łatwiej iść do detektywa niż do niej zagadać?
Postanowiłam napisać o tym felieton, bo to niesamowicie ciekawy przypadek pokazujący, że tematy z którymi ludzie przychodzą do detektywa są tak różne, że czasem trudno za tym wszystkim nadążyć. Kilka tygodni temu przyszedł do mnie mężczyzna – lat ok. 30-35. Zadbany, sympatyczny, robiący dobre wrażenie. Przyznał, że zakochał się w dziewczynie pracującej w tym samym biurowcu, ale w innej firmie. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej na jej temat i oczekiwał ode mnie pomocy w zaaranżowaniu spotkania. Zapytałam go: dlaczego nie podejdzie Pan do tej dziewczyny i nie zagada do niej – tak standardowo. Odpowiedział: żeby wzięła mnie za jakiegoś świra? Przyznam szczerze, że zaniemówiłam…
Zaniemówiłam, bo wyobrażam sobie, że…
dla niektórych wizyta u detektywa i zebranie informacji o obiekcie sympatii jest łatwiejsze i bardziej oczywiste niż po prostu rozmowa, uśmiech i próba naturalnego rozpoczęcia relacji. Odmówiłam zlecenia, ale wcześniej bardzo dokładnie wysłuchałam mężczyzny i doszłam do wniosku, że być może nieświadomie, być może przypadkowo stał się jej „zakamuflowanym stalkerem”. Nic nie powiedział, nic nie zrobił, ale… sprawdził jej media społecznościowe, rozpytał o nią wspólnych znajomych, próbował dowiedzieć się jak najwięcej o jej życiu jednocześnie jak ognia unikając bezpośredniego kontaktu.
Ode mnie oczekiwał informacji czy jego luba ma partnera?
Czym zajmuje się po pracy, jakie ma zainteresowania itp. Jak miałabym zaaranżować takie spotkanie? Czy przypadkowy człowiek może stać się obiektem obserwacji? Etyka w zawodzie detektywa jest bardzo ważna. W tym przypadku ważna jest także ocena racjonalności działania klienta. Kiedy miłość spada na nas jak grom z jasnego nieba i zakochujemy się w dziewczynie z biurowca – w porządku! Nie ma w tym nic złego. Prościej jest jednak po prostu zaprosić kogoś na kawę i zweryfikować swoje miłosne wizje niż angażować w sprawę detektywów.
Czy często zdarzają się tego typu sytuacje? Oczywiście, że nie. Ale… klika śmiesznych propozycji zleceń już mieliśmy. Jako detektyw zostałam kiedyś poproszona o pomoc w namierzeniu mężczyzny, którego klientka spotkała na meczu Pogoni Szczecin. Bardzo chciała żebyśmy pomogli jej w zdobyciu monitoringu lub weryfikacji kim był „ten jedyny” którego poznała podczas sportowego wydarzenia, a od kogo nie wzięła numeru telefonu. Jedna Pani chciała także byśmy ustalili tożsamość i stan cywilny chłopaka pracującego w kawiarni w centrum Szczecina.
Czy to nieśmiałość? Czy to spryt? Czy to stalking? Hmmm….
Małgorzata Marczulewska – Agencja detektywistyczna www.averto.com.pl