stage-curtain-660078_1280

A Twoja życiowa rola, to? Wywiad z Katarzyną Klimek

IMG_1637Rozmawiam z Kasią Klimek, aktorką Teatru Lalek Pleciuga która ambitnie idzie przez życie. Dla niej zwykła rola rudej lalki, z warkoczykami, a bez nóg jest jednym z najcenniejszych doświadczeń. Chwyta z każdej chwili i każdego momentu. Nawet rozlana w emocjach  kawa, podczas naszej rozmowy  jest  dowodem jej realnościi. Uśmiechnięta, czasem oburzona, po prostu PRAWDZIWA AKTORKA, Kasia Klimek.

Nina Kaczmarek: Kasia, I pytanie które czuję potrzebę zdać Tobie, jako aktorce. Skąd, dlaczego i po co taki zawód?

Kasia Klimek: Haha, no właśnie. Dzięki mamie. Zawsze wiedziałam że chcę mieć pracę, która daje mi pasję. Nie chciałam wracać do domu, spracowana, zmęczona, z rękoma wyciągniętymi siatami, do samej ziemi, po 8 godzinach siedzenia w biurze i codziennej rutyny.  Tą świadomość zyskałam już w I klasie liceum. Trafiłam wtedy do Amatorskiego Teatru, który miał naprawdę porządny poziom. Pani Antonina Sokołowska, którą miło wspominam była mocną i wymagającą instruktorką. To ona nauczyła mnie podstawy mojego zwodu, patosu aktora. Jak szłam do szkoły aktorskiej to już wiedziałam, czego mogę się spodziewać, jak to wygląda i z czym to się je. Miałam świadomość pracy, którą w to trzeba włożyć. Trenowaliśmy nawet do 3 razy w tygodniu i to była naprawdę wyczerpująca praca. Ćwiczyliśmy z innymi aktorami, byliśmy zapraszani do innych miast i czułam, jak  rośnie we mnie miłość do tego. Wtedy poczułam swój I prawdziwy cel, dostać się do szkoły aktorskiej. Co więcej postanowiłam sobie, że dostanę się do niej, jako I na liście przyjętych.

N.K: Udało się?

K.K: Tak, tak sobie postanowiłam i tak się stało. Dostałam się do Szkoły Aktorskiej w Warszawie, wydział Lalkarski w Białymstoku. Są tylko dwie szkoły lalkarskie w Polsce. Przeszłam 3 etapy rekrutacji i mimo, ze miałam w planie, po roku przenieść się do Łodzi, to pozostałam w Białymstoku. Nasze zajęcia i nasza grupa, tak mocno mnie wciągnęły i atmosfera była tak zajmująca, że wiedziałam, gdzie chcę zostać do końca.

N.K: Kasiu, a jak wyglądały egzaminy do Szkoły Teatralnej? Tyle się słyszy o zabawnych sytuacjach pt. zagraj zsiadłe mleko…

K.K: Miałam do zagrania scenę pod prysznicem i jedną scenę z przedmiotem, ale była też jedna śmieszna przygoda. Miałam wykonać tzw. „małpi skok” i skoczyć przez kozła. Nigdy wcześniej nie robiłam tych rzeczy. W I zadaniu miałam oderwać się wszystkimi kończynami jednocześnie od drabinki, jak małpa i przeskoczyć na szczeble obok. Zabawne, ale adrenalina była tak silna, że zrobiłam to. Nawet przez kozła przeskoczyłam, choć bez przygotowania (śmiech) . Tańczyłam też walca z partnerem, którego to ja musiałam prowadzić, bo on pojęcia nie miał, jak wygląda krok. A profesor egzaminujący skomentował, że za taki taniec na scenie ludzie rzucaliby nam pieniądze.

N.K: Jak się przygotowałaś do tego egzaminu?

K.K: Adrenalina i chęć osiągnięcia celu były kluczowe, choć moja aktywność życiowa bardzo mi pomogła. Zawsze byłam sprawna fizycznie.

N.K: A czy na studiach wątpiłaś w słuszność decyzji?

K.K: W słuszność decyzji o zawodzie nigdy, ale bywało ciężko i chwilami wątpiłam, czy dam radę. Miałam takiego jednego profesora, który ciągle mnie krytykował, podkręcał. Dzisiaj jednak wiem, że dzięki niemu jestem kim jestem i dał mi wielką siłę. Przez niego siedziałam po nocach i ćwiczyłam, by mu udowodnić, że potrafię. Efektem był zachwyt w oczach innych profesorów. U tego konkretnie nauczyciela  zabrakło mi motywacji, dobrego słowa. Zresztą w dzisiejszych szkołach tak jest, że system nie zawsze pasuje do umiejętności ucznia. Przecież oceny nie są wyrocznią, czy coś się potrafi, często są kwestią osobistego stosunku nauczyciela do ucznia.

N.K: Kasiu, a czy wszystkie osoby z którymi studiowałaś aktorstwo są w zawodzie?

KK: Tak, wielu z nich zostało w zawodzie, w teatrach. Jedna osoba jednak podróżuje po świecie.

N.K: A Ty skąd jesteś?

KK: Jestem  z Białegostoku, a do Szczecina przyciągnęła mnie praca. Przyjechał do nas Teatr Szczeciński ze sztuką Augustynowicz, która  „Co się dzieje z modlitwami niegrzecznych dzieci?”.  Zrobili na mnie ogromne wrażenie. Zostaliśmy zaproszeni do współpracy , mnie wcześniej zaanonsował rektor, co było dla mnie zaskoczeniem i wyróżnienie. Tak trafiłam do Szczecina. Szybko znalazłam tutaj przyjazne osoby, mocno zżyłam się z jedną koleżanką. Dała mi dom, ja jej swoje towarzystwo. Wzajemnie się uzupełniałyśmy. Zrobiłam tutaj dodatkowo Logopedię, pracowałam na uczelniach i przyszedł czas na rodzinę.  Życie pędziło i poczułam, ze brakuje mi dla nich czasu, więc rozglądałam się za czymś, co mogę robić, a jednocześnie mieć czas dla dzieci. Tak trafiłam na Coaching i wpadłam w to bez reszty.

N.K:  A I sztuka w jakiej grałaś?

K.K. Kopciuszek.

N.K: Kim byłaś?

K.K: Złą siostrą. Lubię grać złe charaktery, hehe. Są ciekawe, przejmujące. My aktorzy wcale się nie wcielamy w role, my je przeżywamy. Najlepsza rola jest wtedy, kiedy się jej nie gra. Dlatego w życiu uwielbiam być sobą.

N.K: Jaką rolę cenisz najbardziej?

K.K; Wszystkie są ważne, ale „Alicja w krainie czarów”  była dla mnie jednym z najmocniejszych przeżyć.

N.K: A jaka sztuka, w naszej Pleciudze zrobiła na Tobie największe wrażenie?

K.K: Miło wspominam sztukę „Co się dzieje z modlitwami niegrzecznych dzieci?”

N.K: A co się dzieje Kasiu, z tymi modlitwami według Ciebie?

K.K: No jak to? Zawsze są wysłuchane. Nie ma niegrzecznych dzieci. Szkoły mamy niedostosowane, a dzieci są mądre. Moją rolą jako mamy jest pilnować tego, żeby nasze dzieci były mądre po swojemu, nie według reguł które odgórnie narzuca system. (tutaj Kasia mocno zaczęła gestykulować, w efekcie czego nasza kawa rozlała się J )

N.K: Kasia, na ile to, że zostałaś Coachem dało Tobie tą świadomość, że samorozwój powinien być powszechny?

K.K:  Oj, bardzo mocno mnie w tym uświadomił. Dał mi poczucie, że chcę wyjść z tym do ludzi. Pokazać im, że każdy jest wspaniały w środku i, że najpiękniej być sobą. Chciałabym, żeby ludzie przekraczali granice, wychodzili poza ramy. Aktorstwo bardzo mi tym pomaga, pewność siebie nauczona na scenie pomaga nauczyć jej innych. Jak występować publicznie, jak się wyrażać, by pozostawać sobą. Uczę relacji między ludźmi, podobnie jak są relacje między aktorami, na scenie.

N.K: Kasiu, a z kim lubisz pracować z dziećmi, czy z dorosłymi?

K.K: Z dorosłymi zdecydowanie. Dzieci często potrafią być sobą. Dorośli mają wyuczoną chęć do „niewychylania się”, lubię uczyć ich odblokowywać się. Czasem zwykłe wystąpienie na imieninach cioci może komuś spędzać sen z powiek, a praca nad emisją głosu i postawą może dać mu poczucie pewności.

N.K: Pracujesz indywidualnie, czy z grupami?

K.K: Różnie, ale najczęściej indywidualnie. Zdarzają się grupy, wtedy można zrobić inne rzeczy.

N.K: A Jakaś śmieszna sytuacja grupowa?kasia_klimek

K.K: A mam taką jedną, z życia aktorskiego. To było na scenie. Mieliśmy biegać z innymi aktorami w kółko, a ja ciągle myliłam kierunek. Mój kolega robił mi psikusa i w naszym żargonie próbował mnie „zgrzać” czyli wkręcić jeszcze bardziej w pomyłkę. Jednak wszystkie takie rzeczy dzieją się poza widzem, on nie wie, że to ma miejsce. (śmiech)

N.K: Kasia, pamiętam Ciebie w roli lali bez nóg, którą wyrzucono do śmietnika. Czy czułaś się wtedy poważnie?

K.K: Oj, bardzo! Wszystkie bajki mówią o wartościach, ta też taka była, a moja rola była bardzo ważna. Jedną z wartości jest choćby to, że jak idziemy z dzieckiem do teatru to angażujmy się z nim w spektakl. Niektórzy rodzice, zostawiają dziecko na widowni, a sami idą na kawę. Jak taki młody człowiek ma myśleć o teatrze? Jeśli ma być to wartość dla niego, niech będzie też wartością dla rodzica? Niech się bawi z dzieckiem.

N.K: Nauka przez zabawę?

K.K: Tak, właśnie tak. Na warsztatach z dorosłymi też się bawimy. Tworzymy atmosferę, na której można krzyczeć, skakać, wygłupiać się być sobą.

N.K: A, jak z wartością odświętnego ubierania się do teatru?

K.K: Wiesz? To nie jest konieczne, wystarczy że jest odświętny w nastawieniu. Przeurocze jest, jak na przedstawieniach dla dzieci siedzą pierwsze rzędy tzw.  „świetlików”. Dzieciaczki z przedszkoli, czy szkół, w kamizelkach odblaskowych. To jest naprawdę słodkie i te dzieci przeżywają, czują i to jest ważniejsze niż strój. Podobnie z książką, jak ją zaczynasz czytać, to w I kolejności zastanów się, czy świadomie i co chcesz od niej uzyskać, wtedy wszystko staje się świętem. Film w kinie, bajka w telewizji.

N.K: Kasiu, a czy czujesz się  gwiazdą?

K.K: Nie i nie chcę być. Chcę być sobą.

N.K: Kasiu, to kim jesteś najpierw: Aktorką, Mamą, czy Coachem?

K.K: Wszystkim po trochu, jak każdy. Dlatego jestem prawdziwa i tej prawdziwości chcę uczyć. Wyjdźmy poza ramy. Odważmy się być sobą i żyć!

stage-curtain-660078_1280

Rozmawiała Nina Kaczmarek

UDOSTĘPNIJ TEN WPIS

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Dowiedz się więcej.