No i już wpadliśmy w „ciąg technologiczny”
Fundowany nam co roku przez marketingowców. Ledwo z marketów zniknęły palety ze zniczami, a już ich miejsce zajęły choinki i mikołaje, później pojawią się walentynkowe serduszka a od połowy lutego po witrynach sklepowych zaczną kicać wielkanocne zajączki. No i fajnie. Mnie te mikołaje to nawet cieszą, bo kiedy skończyła się już najpiękniejsza moim zdaniem pora roku jaką jest wczesna jesień a w najbliższej perspektywie mamy kilka tygodni listopadowo grudniowych szarug, to muszę przyznać, że od samego widoku choinki czy mikołaja robi mi się jakby cieplej. I cóż z tego, że ich jedynym zadaniem jest zachęcanie do kupowania? Ekonomiści mówią, że im więcej kupujemy tym lepiej dla gospodarki więc…. jak mamy za co i dla kogo to kupujmy.
Ale gdzieś obok tego głównego nurtu starych i nowych tradycji są też inne
Trochę jakby niszowe, często wykreowane przez marketing, o których pewnie nie wszyscy wiedzą. W światku winiarskim też mamy taką tradycję. Otóż w każdy trzeci czwartek listopada rozpoczyna się sprzedaż wina Beaujolais Nuveau. Dla tych których temat wina nie interesuje, pewnie nawet przeczytanie tej nazwy będzie problemem, ale jego miłośnicy doskonale wiedzą, że Beujolais Nouveau to wino wyprodukowane w e Francji, w regionie Beaujolais (Burgundia) metodą przyśpieszonej winifikacji, pozwalającej na sprzedawanie tego trunku jeszcze w tym samym roku w którym zostało wyprodukowane. Początkowo zwyczaj rozpoczęcia sprzedaży i próbowania tego wina właśnie w trzeci czwartek listopada był zwyczajem typowo lokalnym, kultywowanym w licznych kafejkach Lyonu, ale kiedy za temat zabrali się jacyś zdolni spece od marketingu… No właśnie. W tym roku trzeci czwartek listopada przypada na 21. dzień tegoż miesiąca, i możemy mieć pewność, że tego właśnie dnia na całym świecie, miłośnicy wina będą szturmować sklepy, żeby nabyć choćby jedną butelkę tego cudeńka. I oczywiście będą mieli taką możliwość, bo jak co roku importerzy wina, hurtownicy i właściciele sklepów staną na wysokości zadania. I jak co roku wyjdą na tym… jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Trudno bowiem oszacować zapotrzebowanie, a zapał klientów do kupowania Beaujolais Nouveau szybko mija. Wiem coś o tym, bo w przeszłości zajmowałem się każdym z tych poziomów dystrybucji. Dzisiaj już nie zajmuję się tym zawodowo, więc mógłbym Wam opowiedzieć co myślę o tym winie jako konsument. Mógłbym, ale nie opowiem, bo fanem Beaujolais Nouveau nie jestem a nie chciałbym psuć zabawy tym, którym to wino być może smakuje. Mimo to i tak pójdę do sklepu i kupię choćby jedną butelkę (może dwie), bo jako człowiek przez wiele lat zajmujący się promowaniem wina w Polsce, w kraju piwem i mocnymi trunkami płynącym uważam, że każdy zwyczaj zwracający uwagę na to, że wino na naszym rynku też istnieje jest cenny. I mimo, że być może znowu będę rozczarowany, to na pewno nie będę miał poczucia, że jedynymi beneficjentami tej tradycji są producenci z regionu Beaujolais, bo tak naprawdę korzysta z niej całe winiarstwo.
Przypominam zatem: od 21. dnia listopada 2019 roku (trzeci czwartek miesiąca), w święto Beaujolais Nouveau widzimy się w sklepach. Choćby po to, żeby po pierwsze zamanifestować nasz stosunek do wina, a po drugie, może ten rocznik będzie jakiś wyjątkowy? Ale również dlatego, by wspomóc nieco tych, którzy, jak ja kiedyś, całymi dniami zastanawiali się ile tego Beaujolais sprowadzić do Polski, żeby dla nikogo chętnego nie zabrakło, a z drugiej strony, żeby nie zostać ze zbyt dużą ilością niesprzedanego wina.