Nowy rok, nowe postanowienia, nowe plany… – taki standard, gdy rozpoczynamy nowy rok. A przecież jakiego postanowienia byśmy nie zrobili, czego nie zaplanowali, to w konsekwencji chodzi o to, że każdy z nas chce być szczęśliwy. Tak po prostu – chcemy szczęścia. Zatem dziś w artykule próba odpowiedzi na pytanie: co z tym szczęściem?
Czym ono jest?
Czym w zasadzie jest szczęście? Nie istnieje przecież jedna definicja. Szczęścia nie da się zmierzyć w sposób oparty na doświadczeniu. Możemy je jedynie ocenić. Dla jednego dużym szczęściem będzie posiadanie np. pieniędzy i dóbr materialnych. Dla drugiego większym szczęściem będzie satysfakcja z pracy i z tego, czym się w życiu zajmuje. Dla trzeciego największym szczęściem będą głębokie relacje międzyludzkie i rodzina, a dla czwartego – ulubiony zwierzak w domu czy kwitnący kwiatek. Można by tak bez końca wymieniać, co dla kogo oznacza szczęście. Tyle ile ludzi, tyle definicji – bez wątpienia jednak każdy z nas chce być szczęśliwy. Taki jakby główny cel, wgrany gdzieś głęboko z tyłu głowy, jaki ludzie mają, to właśnie „bycie szczęśliwym”.
Pamiętam jak w szkole podstawowej, gdy nie chciałam się uczyć i odrabiać tych zadań domowych, to jednym z argumentów na moje pytanie: „ale po co mi znać ten sinus czy cosinus?” było: „ucz się Kasiu ucz, to będziesz miała prace, zarobisz pieniądze, zrobisz to tamto, w efekcie końcowym będziesz szczęśliwa”. Większość oczekiwań, jakie mają wobec nas najpierw rodzice, a potem nauczyciele, społeczeństwo, albo w szczególności te, które sami sobie stawiamy, to niby właśnie po to, żeby być szczęśliwym. Tak żyjemy od jednego egzaminu do drugiego, od jednego małżeństwa do drugiego, od jednej pracy do drugiej itd. Co śmieszniejsze okazuje się, że jak już osiągamy to, co ma nas niby uszczęśliwić, to wcale nie ma tego wielkiego WOW, tego uszczęśliwienia, tego stanu trwającego wiecznie, tej obiecanej cudowności, tego uskrzydlenia i realizacji szczęścia.
Co jest pewne?
Aż ciśnie mi się na usta cytat Ruby’ego Wax’a: „Twój mózg istnieje, by utrzymać Cię przy życiu. W dupie ma Twoje zadowolenie”. Albo pasuje tu jeszcze inny doskonale wszystkim znany cytat: „bo w życiu piękne są tylko chwile”. To w takim razie, co z tym szczęściem? Czy to tylko emocja, mocno subiektywny stan zadowolenia i przyjemności trwający jakiś czas? Czy może uogólnienie doświadczeń całego życia, uwzględniające zarówno przeszłość, teraźniejszość jak i przyszłość? Mnóstwo teorii powstało na temat szczęścia. Pięknie pisze o nim T. Kotarbiński w „Traktacie o szczęściu”. Jeszcze więcej można przeczytać w literaturze z tzw. psychologii pozytywnej. Miejsca by mi tu nie starczyło, gdybym zaczęła od starożytnych filozofów, a skończyła choćby na Kahnemanie.
Są jednak dla mnie dwa pewniki, w które mocno wierzę i stosuję.
Po pierwsze: szczęście to kompetencja, to pewna umiejętność, to stan, którego możemy się nauczyć, a na pewno w sobie trenować (o „Treningu szczęścia” więcej na kasiaczyz.pl i na najbliższym szkoleniu o tym właśnie szczęśliwym tytule).
Po drugie: kluczem do szczęścia nie jest sukces. To szczęście jest kluczem do sukcesu. Zatem najpierw szczęście, poczucie szczęścia, chwila szczęścia, doświadczenie szczęścia (obojętnie, którą z definicji, szkół czy teorii przyjmiemy), a dopiero potem wymarzona praca, wyszukany partner, wyczekana wycieczka, kochany zwierzak czy kwitnący kwiatek!
Życzę, by ten Nowy Rok 2018 rozpoczął się, trwał i skończył najpierw na szczęściu, a dopiero potem na sukcesie!
Text: Kasia Czyż