Któż z nas, rodziców nie chce mieć samodzielnego dziecka, na miarę jego wieku? Któż z nas nie ma tendencji do porównywania poziomu samodzielności swojej pociechy w stosunku do rówieśników?
Część z nas zastanawia się jak postępować, aby nauczyć dziecka zaradności. Zdajemy sobie przecież sprawę, że nie możemy dziecka we wszystkim wyręczać, ponieważ wyrządzamy im tym samym krzywdę. Przecież to, w jakim stopniu wychowamy córkę czy syna tak, by potrafiło o siebie zadbać, stanowi o jego dalszym, dorosłym życiu. Nie wszyscy jedna zdają sobie z tego sprawę, latami usprawiedliwiając brak zaradności wiekiem, niebezpieczeństwem wynikającym z samodzielności (!). Zdarza się również, że wyręczamy dziecko, bo ma ogrom obowiązków w szkole i jest przemęczone.
Poświęciłam ostatnio sporo czasu na obserwację rodziców z mojego otoczenia, uczestniczących w warsztatach. Widziałam również rodziców w interakcji z dziećmi. Co zauważyłam?
- Kompletnie nie wierzymy w możliwości naszych dzieci – nie pozwalamy im samodzielnie jeść, posługiwać się nożem i widelcem, bo „ to niebezpieczne”…
- Zaniżamy ocenę ich zdolności i odpowiedzialności – nie pozwalamy dziecku wybrać ubrania do szkoły, bo „przecież jak się ubierze, to nic do siebie nie pasuje”…
- Mocno narzucamy im swoją wolę, nie słuchając w ogóle drugiej strony – nakazujemy przesadnie co dziecko ma zjeść, wypić i o której. Nie bierzemy pod uwagę, że my też nie mamy zawsze wilczego apetytu…
- Traktujemy nastolatka jak przedszkolaka, za chwilę oczekując reakcji osiemnastolatka- z jednej strony nie pozwalamy na samodzielne wyjście na podwórko, oczekując za chwilę , że dziecko zrozumie naszą odmowę wspólnej zabawy z uwagi na naszą chandrę…
To tylko niektóre poczynione przeze mnie obserwacje. Przyznam, że mogłabym wymienić ich jeszcze kilka.
Uczenie (nie)samodzielności rozpoczyna się już od najmłodszych lat życia dziecka. Na placach zabaw możemy zaobserwować rodziców (najczęściej –mamy) nieodstępujących dzieci na krok. Wokół widzą tylko zagrożenia: spadnięcia z drabinek czy huśtawki. Nie myślimy wówczas o tym, że właśnie w tym monecie dziecko uczy się samodzielności, kształtuje koordynację, sprawdza swoje możliwości. Jeszcze gorzej jest, gdy rodzic nie pozwala dziecku wchodzić do piaskownicy, bo na przykład pobrudzi sobie ubranie- absurdalne? Niestety, prawdziwe..
Potem dziecko idzie do szkoły… I co? Rodzic odrabia z dzieckiem prace domowe tak, jakby to były jego lekcje. Nie pozwalamy dziecku na samodzielne myślenie, jak również popełnienie błędu. Niestety, tutaj właśnie odzywa się natura rodzica, który wie lepiej, który nie wierzy w możliwości swojego dziecka, rodzic kontrolujący i nakazujący. Nie jest tajemnicą, że niektórym rodzicom zdarza się wręcz odrabiać lekcje za dziecko…I proszę nie mylić wspierania dziecka z wyręczaniem. Nie mam nic przeciwko pomaganiu dziecku w niezrozumiałych dla niego obszarach. Warto jednak spojrzeć na tę pomoc obiektywnie, czy jest konieczna w danym momencie.
Odnoszę wrażenie, że często ograniczamy dziecko w tak prozaicznym obszarze życia codziennego, jak posiłki. Zaczynając od karmienia kilkuletniego dziecka przez butelkę poprzez karmienie łyżeczką ucznia szkoły podstawowej. Niemożliwe? A jednak…
Jak widać powyżej ograniczamy samodzielność (a tym samym i rozwój) naszych dzieci nie jakichś zaawansowanych czynnościach. Mówimy tutaj o podstawowych aktywnościach, na które być może nie zwracamy uwagi. I nie możemy usprawiedliwiać swoich zachowań brakiem czasu. Należy spojrzeć w przyszłość i uświadomić sobie, że wychowujemy przyszłą żonę/mamę i przyszłego męża/tatę. Jeśli to nas nie przekonuje, pomyślmy, jakiego partnera/partnerki życzylibyśmy sobie w przyszłości dla swojego dziecka.
Co zatem robić, by rozwijać samodzielność, a tym samym budować pewność siebie naszego dziecka?
- Daj przestrzeń do samodzielnej zabawy- na placu zabaw pozwól na kontakt z rówieśnikami, daj szansę na popełnianie błędów.
- Nie krytykuj niepowodzeń, daj wsparcie i poczucie wiary w możliwości dziecka.
- Pozwól samodzielnie jeść – może potrwa to trochę dłużej, może nie obejdzie się bez zmiany obrusu i ubrania, ale przecież jesteś w stanie przygotować się do tego.
- Ucz od pierwszych dni w szkole samodzielnego odrabiania prac domowych. Daj jednak dziecku poczucie, że w przypadku problemów może na Ciebie liczyć.
- Nie każ dziecku jeść „na komendę” tego, na co Ty akurat masz ochotę. Szanuj odrębność dziecka. I nie namawiam to absolutnie do tego, że dziecko ma dyktować warunki w domu. Zachęcam raczej do spojrzenia na dziecko jak na odrębnego człowieka. Warto wziąć pod uwagę fakt, że my też nie wszystko lubimy zjeść.
- Dajmy swobodę podejmowania decyzji, nawet tych najmniejszych, zawsze dostosowanych do wieku dziecka. Pozwólmy na przykład zadecydować dziecku jak chce się ubrać (pod warunkiem, że nie są to sandały zimą).
- Nie ingerujmy w relacje dziecka z rówieśnikami, w momencie nieporozumień, czy wymiany zdań (oczywiście, jeśli nie towarzyszy temu agresja). W ten sposób dziecko uczy się bronienia własnego zdania, socjalizacji i tego, że każdy ma prawo do swoich poglądów.