ice-cream-770994_1280

Jedz… lody i kochaj!

Pyszne, zdrowe i według najświeższych doniesień… odchudzające. Dla diabetyków, dla osób na diecie bezmlecznej i dla tych, którzy mogą się cieszyć każdą ich odmianą. O czym mowa? O pysznych lodach Gelatiamo i, o Kobiecie, a mentalnie bardziej Dziewczynie, która je kręci, przy wsparciu swojego niezawodnego wspólnika. O tym, jak w naszym pięknym Szczecinie powstają Małe Włochy… O tym, jak pięknie się rozwija Włoska- Szczecińska lodziarnia Gelatiamo, która 15.07.2015 obchodziła swoje I urodziny.

Nina Kaczmarek: Ania, co sprawiło, że zechciałaś stać się Dziewczyną od kręcenia lodów?

Anna Kapturska: (na dzień dobry śmiech J ) IMG-20150520-WA0001
Cały czas lody siedziały mi w głowie. Dobre, naturalne lody. Od zawsze jestem w gastronomii, prowadziłam kawiarnie, restauracje. Przed  Gelatiamo wraz z Markiem (wieloletni wspólnik Ani przyp. red.) mieliśmy kawiarnię w teatrze Pleciuga, ale przyszedł dzień, że zechcieliśmy sprzedawać coś, tworzonego samodzielnie, od zera. I tak pojawił się pomysł, na pyszne i w pełni naturalne lody, które będzie mógł zjeść każdy.

N.K: Od początku znałaś, znaliście się na tym?

A.K: Nie. Miałam chęć poznać coś nowego i nauczyć się tego. Tak właśnie wyjechałam na szkolenie do Włoch, gdzie przedstawiono mi tajniki kręcenia prawdziwych włoskich lodów, z daleko sięgającą tradycją. Uczono nas mocno, od podstaw.

N.K: A skąd pomysł, by wprowadzić taką nowość do Szczecina, w dodatku w tak historyczne miejsce?

A.K: Chcę, by nasze miasto miało się czym chwalić. Uznałam, że tak daleka tradycja, jak kręcenie włoskich lodów powinna znajdować się w odpowiednim do tego miejscu. Stąd właśnie jesteśmy tutaj, gdzie niegdyś znajdowała się najstarsza pizzeria Szczecina.

N.K: No właśnie. Aniu, ja tutaj pamiętam te wysokie placki drożdżowe polane sosem pomidorowym z groszkiem i posypane serem żółtym, które w komunistycznej Polsce nazywaliśmy Pizzą.

2014-10-19 09.40.24A.K: Dokładnie, jako dziecko przychodziłam z rodzicami na takie uczty. To miejsce ma swoją historię. Na początku był tu Rzeźnik. Zaraz po nim był tu dom schadzek, znany na cały Szczecin. Lokal nazywał się „Mariolka”. Do dziś trafiają tutaj starzy klienci „Mariolki” i dopytują, co się z nią stało. Później była wspomniana Pizzeria. Kiedyś na spacerze przechodziłam obok i zobaczyłam, że lokal stoi pusty. Zainteresowałam się nim. Nie mogło tak być, by to piękne miejsce, w takim pobliżu zieleni, z taką cudowną boazerią stało nieużywane. Widziałam tu nas i naszą lodziarnię. Wszystko wyobraziłam sobie w kolorze białym, pastelowym.

N.K: I to otoczenie…

A.K: Prawda? Plac Orła Białego wygląda coraz piękniej, zwłaszcza latem, gdy robi się ciepło. Pizzeria vis a vis, obsadzone stoliki z ogródkami, ta piękna fontanna, która być może w przyszłym roku zaszumi strugami wody. Wszystko to składa się, na malowniczy obraz i,  jak to obserwuję zza okien mojej lodziarni czuję się troszkę, jak we Włoszech.

N.K: Fontanna ma działać? To jest zabytek.

A.K: Tak, obecna fontanna jest z piaskowca i jest na tyle stara, że boją się ją uruchomić. Planowana jest jednak replika Fontanny Białego Orła i my, oraz wszyscy restauratorzy wokół, liczymy na to, że w przyszłym roku będzie można się cieszyć działającą fontanną.FB_IMG_1430133854783

N.K: Widzę, że generalnie dbasz o historię tego miejsca.

A.K: Tak, zachowaliśmy w lokalu oryginalną sztukaterię, terakotę. Nadaliśmy jej jedynie świeżości. Odrestaurowaliśmy, pomalowaliśmy na jasne kolory. Wywiesiliśmy historyczne zdjęcia związane z tematyką lodziarni. Wszystko po to, by żył tu duch miejsca. Była właścicielka Pizzerii chętnie przychodzi do nas na lody i cały czas czuje się tutaj, jak u siebie.

N.K: Czy wszystko idzie z duchem tradycji, czy coś jednak dodajesz od siebie?

A.K: Oczywiście, że modyfikuję. Zawsze chciałam się wyróżniać na rynku stąd, jako jedyni możemy pochwalić się wyjątkowymi i niepowtarzalnymi smakami lodów. Codziennie kombinuję i wymyślam coś nowego, by zaskoczyć naszych klientów. Staram się być odważna, stąd pojawił się choćby pomysł na lody o naszym regionalnym smaku: Paprykarza Szczecińskiego, czy lody dla psów. Mamy też lody na bazie gorgonzoli, czy alkoholowe. Wszystko dla naszych klientów (śmiech). Dbam o to, by dodawać składniki w odpowiednich proporcjach i kolejności, bo choćby podanie gorgonzoli w niewłaściwym momencie kręcenia lodów może je zniszczyć, a właściwie lody mogą stracić smak przewodni, na jakim mi zależy. Ciągle szukam czegoś nowego, na zasadzie prób i błędów.

N.K: Jakie smaki jeszcze były inne, niż zazwyczaj spotykane?

A.K: Lody o smaku chłodnika np., czy z miętą, bazylią.

N.K: Czy tak wyjątkowe lody są na słodko?

A.K: Tak, wszystkie lody są robione u nas na słodko i jak to ze smakami. Jedna osoba od razu skrzywi się na coś tak wyjątkowego, a inna osoba tak się zachwyci lodami o smaku Paprykarza np., że zje 3 porcje na raz i jeszcze weźmie na wynos.

N.K: Skąd bierzesz pomysły na te smaki?

A.K: Jakoś tak same przychodzą. Obserwuję otoczenie, zapotrzebowanie. Na Śledzika np. chciałam zrobić lody śledziowe, ale pomyślałam, że doprecyzuję i zrobię nasze lody Szczecińskie, stąd pomysł na lody o smaku Paprykarza Szczecińskiego. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Sam Maciej Orłoś z     Teleexpresu zainteresował się nami, naszym pomysłem i rozsławił nas i nasz Szczecin na całą Polskę.

N.K: I to był prawdziwy paprykarz?

A.K: Tak, prawdziwy. Jeśli robimy lody z czegoś,ice-cream-410330_1280 to nie o smaku czegoś. Lody z wina czerwonego, są rzeczywiście z wina, z chałwy mają 100% chałwy. Czasem przez to nie możemy uzyskać intensywnego koloru, bo nie dodajemy sztucznych barwników, a naturalne nie zawsze pozwalają na intensywne odcienie. Dlatego też nasza oferta dla dzieci nie obejmuje lodów np. smerfowych, czy cukierkowych, bo są dalekie od naszej idei tworzenia lodów naturalnych.

N.K: Ile, zatem macie smaków?

A.K: Ogółem 16, z czego staramy się by 8 z nich było stałymi, a 8 zmiennymi, wyjątkowymi.

N.K: Czy zdarzyło się kiedyś, że wymyśliłaś smak, który nie przeszedł?

A.K: O tak, zrobiłam kiedyś lody z awokado i łososia i się nie przyjął. Czasem się nie udaje, ale jakbym to rozpoznała nie próbując? Klienci liczą na nowości, a ja chcę sprostać ich kulinarnym oczekiwaniom. Ostatecznie to oni decydują, co produkujemy. Mimo, że lody u nas bywają dziwne, to przede wszystkim mają być smaczne. Wyjątkiem są lody z Paprykarza, czy dla psów.

N.K: Dla psów?

A.K: Tak, z pasztetu francuskiego. Psy je naprawdę lubią.

N.K: A jak długo trwa proces powstawania lodów?

A.K: Sam proces nie jest długi, ale przygotowanie trwa dość długo. Owoce trzeba przebrać, obrać, pokroić i tak przygotowane włożyć do maszyny. Wszystko u nas powstaje na świeżo. Zdarzają się dni, że lody na ladę wychodzą prosto z maszyny. Nie ma szansy zjeść świeższego loda.

N.K: Czy obsługa wie, co sprzedaje?

ice-cream-parlour-722000_1280A.K: Tak staram się, by moje panie wiedziały, co sprzedają. Dzisiaj jest dużo diabetyków, osób na diecie bezglutenowej i chcę, by i oni mogli cieszyć się smakiem naszych produktów. Dlatego też wszystkie nasze lody owocowe, to sorbety, bez mleka, a i dla diabetyków mamy nową ofertę lodów bez cukru, a z ksylitolem. Kiedyś zdarzyła się nam klientka z dzieckiem, które zapragnęło gofra. Pani się zmartwiła, bo dziecko miało celiakię. Mieliśmy na to radę i przygotowani na taką ewentualność podaliśmy gofra wypieczonego ze specjalnej mąki.

N.K: Super, jako mama, która dba o to, co dzieci jedzą cieszę się na takie możliwości w naszym mieście.

A.K: Miałam kiedyś też klientkę, która dokładnie dopytywała, czym słodzone są lody. Bardzo dbała o to, co je ona i jej dzieci i nie dopuszczała syropu glukozowo- fruktozowego. Zapewniłam ją, że u nas używamy do słodzenia zwykłego cukru, a od niedawna mamy na stałe jeden smak dla diabetyków słodzony alkoholem cukrowym, czyli ksylitolem. Ta oferta będzie się poszerzać.

N.K: Ania, jaki Ty masz talent, który pomaga Tobie, jako dziewczynie od lodów w prowadzeniu biznesu?

A.K: Dziewczyna od lodów… (śmiech) Mam telnet do ludzi, dobrze się z nimi rozumiem, czuję ich. Nie wyobrażam sobie innego zajęcia, niż z ludźmi i dla ludzi. Inspirują mnie. Jestem pobudzona życiowo

N.K: Zawsze miałaś takiego kopa do działania?

A.K: Tak, zawsze. Może dlatego, że właśnie czerpię z ludzi i daję ludziom. Jakoś nam się układa. Z moim wspólnikiem jestem od samego początku i współpracujemy owocnie.. To się przenosi na sukces zawodowy i prywatny. Jak każdy mam czasem gorsze dni, ale to trwa u mnie krótko. Moi rodzice nauczyli mnie pracy i prawdy dla samej siebie. Dzięki nim fajnie mi idzie.

N.K: A masz dzieci?

A.K: Tak, mam córkę.

N.K: I jak, lubi lody? Czuje rozpustę, czy zachowuje umiar?

A.K: Ma wspaniałe dzieciństwo myślę. Które dziecko nie marzy, by jego mama miała lodziarnię? Może przyjść tu zawsze i się najeść lodów. Czasem ją kontroluję i narzucam umiar. Dzieci potrafią zjeść nieskończone ilości słodkiego.

N.K: A my nie umiemy?

A.K: Ja nie umiem. Lody są wyjątkiem. Co ciekawe, któregoś dnia wstałam rano i powiedziałam sobie: „Od dziś będę robić lody”, i tak się stało. Lody są czymś innym, niż zwykły deser. Dla mnie to, coś więcej. Myślę, że to, że lubię w ogóle gotować i jestem otwarta na eksperymenty kulinarne daje mi możliwość wynajdywania, tak niepowtarzalnych smaków.

N.K: Ania, czy sądzisz, że Twoje pomysły na nowe smaki lodów poszerzają perspektywy kulinarne Szczecinian?

A.K: Mam nadzieję, że tak. Generalnie nasza polska kuchnia jest wyjątkowa, ciężka. Miło jest z niej czerpać inspirację i dawać ją innym.

N.K: Ania, a ze względu na historię tego miejsca planowałaś może lody o smaku pizzy?

A.K: Tak, myślałam o tym i kto wie. Była już pieczeń wieprzowa i lody z szynki dla psów, to i lody o smaku pizzy dla nas może kiedyś powstaną.

N.K: A jak podajecie lody czworonogom?

A.K: Jak klientowi, w końcu to nasz klient W kubełku..e177_o,size,770x0,q,100,h,8e4f60

N.K: A jakie masz dalsze marzenia?

A.K: O, ja mam dużo pomysłów i pewnie za nimi podążę. Lodziarnię jednak zostawię naszemu Szczecinowi. Wypuściliśmy też na miasto dwa rowery z lodami, takie repliki, jak kiedyś jeździły. Gra w nich muzyczka, a pan w czapeczce sprzedaje 6 smaków gałkowanych lodów. Obstawiamy też wesela i inne imprezy okolicznościowe, jeśli chodzi o desery lodowe, czy rowery z lodami.

N.K: A jak z konkurencją? Tego jest teraz trochę w Szczecinie, kto był pierwszy?

A.K: Lody Marczak były pierwsze, to bez wątpienia. Do dziś szczycą się wysoką jakością i mają piękną historię.  Rzeczywiście dużo powstało nowych lodziarni, czasem można ulec złudzeniu, że to jest proste, prowadzić lodziarnię. Prawda jest jednak taka, że to wymaga czasu, poświęcenia, wiedzy. Nasze lody są w pełni naturalne i ich nie da się przechować w zamrażarce przez miesiąc. Bez konserwantów to trudne.

N.K: Wiesz, mówi się, że gdyby 100 lat temu zahibernować człowieka i dziś go obudzić, to po I posiłku mógłby się przekręcić? Jak by było po Waszych lodach?

A.K: Ha ha, zakładam że jednak by przeżył. My naprawdę stawiamy na jakość. Ciągle wprowadzamy nowe smaki, udoskonalenia, planujemy zrobić bar deserowy. W okresie jesiennym proponujemy warsztaty lodowe dla dzieciaków. W okresie jesienno- zimowym zapraszamy też na naszą czekoladę, którą sami wyrabiamy. Pitną i w tabliczkach. Cały czas się rozwijamy i stawiamy na bycie wyjątkowym i chcemy, by nasz Szczecin słynął z tego, co najlepsze. Dlatego korzystamy z naszych regionalnych produktów. Owoce mamy z Barlinka, mleko i śmietanę sprowadzamy z Pyrzyc i ciągle szukamy naszym rodzimych producentów. Wszystko dla naszego Szczecina, Szczecinian i gości, którzy do nas przyjeżdżają.

N.K: Aniu pozostaje nam zaprosić wszystkich chętnych na nowe doświadczenia kulinarne, jeśli chodzi o lody

A.K: Tak, co więcej, zachęcam do dawania propozycji na nowe smaki. Jesteśmy otwarci na pomysły naszych lodojadów.

ice-cream-770994_1280

Gelatiamo zaprasza, Koński Kierat 17, Szczecin

UDOSTĘPNIJ TEN WPIS

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Dowiedz się więcej.