„Miłość Ci wszystko wybaczy
Smutek zamieni Ci w śmiech.
Miłość tak pięknie tłumaczy:
Zdradę i kłamstwo i grzech.”
Piosenka Hanki Ordonówny, z tekstem Juliana Tuwima. Wyśpiewana już prawie 100 lat temu, a jak bardzo aktualna. Lubię obserwować świat, ludzi, uwielbiam czytać i analizować wszystko co mnie otacza. Te moje małe badania pokazały mi, jak bardzo przestaliśmy szanować miłość. Ludzie mówiąc te podniosłe słowa „kocham Cię” wykorzystują je, jako usprawiedliwienie dosłownie wszystkiego. Bo przecież: „Zrobiłem to z miłości dla Ciebie”, „Zrobiłam to, bo mi tak na Tobie zależy!” Czy aby na pewno?
Znam facetów, którzy…
bardzo troszczą się o swoje ukochane. Dbają o to żeby się nie przepracowały, żeby nie poświęcały za dużo czasu na prace i karierę. Codziennie w czasie popołudniowych rozmów o pracy podkreślają, jak to ich ukochana kobieta za bardzo angażuje się w pracę, z całą pewnością jest niedoceniana i wykorzystywana przez innych pracowników i szefa. Mężczyźni, o których mówię tak bardzo wierzą w tą swoją troskę, że starają się doprowadzić do tego, żeby ich partnerka mogła pracować tylko na część etatu, zajęła się na spokojnie domem i nie dała się wpędzić w ten cały chory wyścig szczurów. Tylko, że często wchodząc w głębszą rozmowę z nimi można dostrzec, że pod przykrywka miłości i troski kryją się silne lęki i zazdrość. O to, że jego kobieta poradzi sobie lepiej od niego, o to że ona dominuje w związku, że pewnie za plecami kumple się z niego śmieją, że zarabia mniej od żony. A może prostu miłość jest przykrywką do tego, żeby kolokwialnie mówiąc, zagonić ja do kuchni i sprzątania, żeby po powrocie z pracy mieć ciepły obiad na stole i święty spokój, a nie podział obowiązków?
Znam kobiety, które…
zrobią dla swojego ukochanego wszystko. Dieta, czasem głodówka, fitness, solarium, fryzjer, kosmetyczka, najlepsze ciuchy. To wszystko żeby wyglądać dla niego pięknie, żeby był z niej zadowolony i dumny. Tak bardzo czekają na komplement, na „kocham Cię”, na czuły gest, bo mają nadzieje, że wtedy im ulży. Że przestaną żyć w strachu, czy on kiedyś odejdzie. Nie chcąc stracić swojego ukochanego wpadają w obsesję, wypytywanie o dzień w pracy . Nie po to, aby usłyszeć co u niego słychać, tylko żeby się dowiedzieć, czy czasem nie ma nowej długonogiej sekretarki. Wspólne wyjścia, romantyczne kolacje, tak pewnie to dla niego, ale może też trochę po to żeby nie poszedł z kumplami do baru? Czytanie maili, sprawdzanie telefonu – to wszystko ze strachu przed samotnością, ale pod przykrywką. Przykrywką pięknego „kocham Cię”, „dbam o Ciebie”. W końcu robią to z miłości, bo przecież nie chcą stracić mężczyzny swojego życia.
To jest ten paradoks, do którego sami się doprowadziliśmy. Przykładów jest znacznie więcej. Pewnie same je znacie… ja też je znam, bo jak każdy nie jestem nieskazitelny. Kiedyś wmówiono nam, byśmy kierowali się sercem i najważniejsze jest to, co czujemy w środku. Szkoda tylko, ze to kłamstwo, bo miłość to nie to co czujesz, ale to co robisz. Nie mylmy emocjonalnego zakochania z prawdziwą głęboką miłością. W niej nie ma miejsca na egoizm w walce o siebie, kosztem drugiej osoby.
Nie można usprawiedliwiać swoich podłych zachowań pięknym uczuciem. To jaką jesteś partnerką/partnerem, to jakim jesteś człowiekiem wynika z tego co robisz, a nie tego co sobie wyobrażasz, planujesz, wmawiasz i jak sama siebie usprawiedliwiasz. W innej bardziej współczesnej piosence tak fajnie zaśpiewano „Miłość to kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie ku górze”. (Happysad „Zanim pójdę“)
Zakończę ten artykuł trochę refleksyjnie, skłaniając Cię do prostego ćwiczenia. W następnych dniach zwróć uwagę silniej na to, co robisz i co myślisz, bądź tu i teraz. Później spróbuj przeanalizować, czy te momenty, kiedy robisz coś dla ukochanej osoby, nie są motywowane czymś nie do końca czystym. Dlatego nie tłumacz się, że robisz coś z miłości tylko… Popatrz, jak Twoje zachowania oddziaływają na ludzi Ci najbliższych. Odkryj na piękno na nowo.
Mateusz Zubin