Czas biegnie,czy tego chcemy, czy nie, czasem nawet tego nie zauważamy: poniedziałek, wtorek, piątek, styczeń luty i już wrzesień. Dzieci rosną, a my dojrzewamy razem z nimi. W końcu nastaje 1-wszy wrzesień i czas posłać naszego malutkiego człowieka do szkoły. Czas beztroskiej zabawy pod czujnym okiem wychowawców w przedszkolu już minął, teraz nowy świat – a w nim dzwonki, nauka, oceny, ferie i wakacje.
Świat piękny i kolorowy, pełen wyzwań i możliwości sukcesów i porażek, nowych przyjaźni i fascynacji, ach…Rozpoczęcie roku szkolnego to wielkie wydarzenie w życiu pierwszaka, bo wszystko jest po raz pierwszy. Ale ale zanim wspólnie z rodzicami w odświętnych strojach pójdziemy na uroczystości, to czeka nas zakup „wyprawki pierwszaka”. Nasza pani wychowawczyni dała nam całą listę i przyznaję, że było wyzwaniem wybrać plecak i piórnik, ale jeśli chodzi o wybór zwykłego zeszytu, to producenci już mocno przesadzają, ścigając się w obrazkach i kolorach okładek. Wtedy przypomniało mi się jak ja się szykowałam do pierwszej klasy i mama kupowała ze mną książki i zeszyty, wszystkie wyglądały tak samo, tylko wnętrze kryło różną zawartość, potem okładałyśmy je w kolorowy papier, żeby były ładniejsze. Teraz, nie dość, że wybór kolorystyczny jest nieograniczony, to jeszcze można kupić zeszyty w twardych okładkach, co pozwala uniknąć dodatkowych okładek. Można tez zakupić zeszyty dedykowane już do konkretnych przedmiotów z napisem – np. biologia czy geografia. Moje dziecko przy regale z piórnikami zwariowało, bo czym tu się kierować pojedynczy, podwójny, typu – jamnik, z wyposażeniem, czy bez wyposażenia, z koniem czy z sową, a może z postacią z bajek – mówię Wam nie było łatwo. Podobnie z tornistrem – jaki kształt, który kolor, czy ma mieć kilka kieszonek czy jedną, czy na zamek czy na rzepy…Ufff, po 40 minutach udało się skompletować wszystko. Do teraz zastanawiam się, czy jednak 30 lat temu, jak ja zaczynałam podstawówkę, nie było łatwiej! Nadszedł w końcu wyczekany dzień, w tym roku 4 września i cała rodzina udała się na oficjalną uroczystość. Córka była bardzo szczęśliwa, że siedzi ze swoją nową klasą, a my dumni z trybun obserwowaliśmy naszego małego człowieka, który nieuchronnie dąży do dorosłości, takie chwile uświadamiają nam, że mamy nasze dzieci tylko na chwilę i trzeba z tych chwil korzystać na maksa. Po oficjalnych uroczystościach dzieciaki obejrzały swoją klasę, chwile porozmawiały ze swoją wychowawczynią, która upewniła ich, że w szkole można się bawić i, że na razie przez pierwsze dni, to raczej nie będą się uczyć. Wróciliśmy do domu w oczekiwaniu na kolejny dzień, bo we wtorek to już można z tym nowym plecakiem i piórnikiem, chociaż jeszcze ze starym pluszakiem, wyruszyć w nieznane.
Powodzenia moja, Kochana Córeczko, niech ten nowy świat, w który dopiero wkraczasz zachwyca Cię każdego dnia i przynosi same dobre doświadczenia.