Myślę, że każdy z nas miał i nadal miewa takie momenty w swoim życiu, które sprawiają, że zaczynamy zastanawiać się, co tak naprawdę jest prawdą. Czy dźwięk, który usłyszeliśmy jest prawdziwy, czy to tylko wytwór naszej wyobraźni? Czy uśmiech, który dostrzegliśmy pomiędzy innymi uśmiechami był naprawdę przeznaczony dla nas? Czy wiadomość, która do nas dotarła jest faktem, czy wymysłem czyjejś wyobraźni, a może to zwykłe naginanie rzeczywistości? Dlaczego tak jest? Dlaczego wątpimy?
Kłamstwo jest chlebem powszednim codziennego dnia każdego z nas. Ludzie kłamią z tak różnych powodów, że trudno byłoby je razem zliczyć. Kłamią żeby się ochronić przed oceną, karą lub brakiem akceptacji. Kłamią,
Lepsza jest najgorsza prawda niż jakiekolwiek kłamstwo
Według tej zasady staram się żyć od pewnego czasu… ale nie zawsze tak było. Kłamałam jako dziecko, żeby uzyskać to, czego pragnęłam. Kłamałam, żeby siebie ochronić. Kłamałam, żeby zwrócić na siebie uwagę. Kłamałam, żeby nie zostać osądzoną czy wyśmianą. Kłamałam w tak wielu momentach mojego życia uważając to za naturalny stan rzeczy. Przecież wszyscy kłamią… Pewnego lipcowego dnia zderzyłam się jednak z rzeczywistością i to był pierwszy punkt zwrotny w moim życiu, który uświadomił mi, że kłamstwo nie jest tym, czego chcę doświadczać! Odbywałam praktykę w TVP, jako praktykantka nie miałam zbyt wiele do powiedzenia, ale miałam wystarczająco dużo czasu na obserwację. Pojechałam z jedną z dziennikarek do spalonej stadniny koni. Był tam młody ogier. Miał poparzony bok, szyję i lewą stronę głowy wraz z okiem. Dziennikarka rozmawiała na miejscu z właścicielami stadniny i z weterynarzem. Stałam obok pełna współczucia, ale i podziwu dla zaangażowania tych ludzi. Pamiętam tamtą rozmowę jakby odbyła się wczoraj. Weterynarz opowiadał o koniu, którego nie dało się uratować i musieli go uśpić. Opowiadał o zwierzętach, które po opatrzeniu powierzchownych ran zostały odwiezione do zaprzyjaźnionej stadniny. Opowiadał również o leczeniu konia, który miał poparzone oko. Powiedział, że oka nie uda się uratować, ale zwierzę po dłuższej rehabilitacji będzie mogło normalnie funkcjonować… Po powrocie pozwolono mi wykonać tzw. „czarną robotę” dotyczącą zapisu timecode poszczególnych fragmentów całego nagranego materiału. Moje nazwisko miało za to pojawić się w podpisie materiału. Możecie sobie wyobrazić jakie to było dla mnie ekscytujące! Jakież było moje zdziwienie, kiedy po godzinie 18 tego samego dnia oglądałam wiadomości i w materiale, w którym rzeczywiście pojawiło się moje nazwisko usłyszałam, że konia z poparzonym okiem nie da się uratować i należałoby go uśpić!!! Przez kilkanaście minut siedziałam w bezruchu, a moje całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa… nie potrafię opisać wam tego, jak się wtedy czułam. To było doświadczenie trochę z pogranicza życia i śmierci moich wszystkich ideałów i marzeń. Następnego dnia nie poszłam na praktykę i nigdy już tam nie wróciłam… od tamtej pory przestałam czytać gazety, oglądać i słuchać wiadomości. To fikcja. To kłamstwo, na które społeczeństwo daje przyzwolenie, którym się karmi by polepszyć sobie odrobinę własne samopoczucie. To był moment w moim życiu, w którym zaczęłam przyglądać się uważniej wypowiadanym przeze mnie słowom i uczyłam się milknąć, zamiast kłamać. Oczywiście nie poszło tak łatwo, jakbym sobie wtedy tego życzyła. W moim życiu kilka lat później znów pojawiło się kłamstwo, tym razem wypowiadane w moją stronę. To tak, jakby świat chciał mnie przetestować. Jakby chciał mnie zapytać: „Uczysz się mówić prawdę, ale czy na pewno godzisz się na prawdę?” To był jeden z najtrudniejszych testów, jakim zostałam do tej pory poddana. Kochając wierzyłam, że jestem kochana. Przyjmowałam słowa, gesty, drobne czyny, obietnice i zapewnienia jako pewnik. Były dla mnie jedyną prawdą, jaką w tamtym momencie chciałam znać. Całą sobą odrzucałam fakty, które dudniły na wielkich bębnach, tupały, krzyczały i za wszelką cenę próbowały przebić się przez iluzję jaką wokół siebie wytworzyłam. Nie chciałam ich, ale wynikało to z mojej wielkiej miłości i wiary w tę miłość. Dziś nadal kocham i nadal w nią wierzę, ale ta życiowa lekcja pokazała mi jedną, bardzo istotną różnicę pomiędzy tym jak postrzegałam miłość prawie dwa lata temu, a jak postrzegam i odczuwam ją dziś. Ona po prostu jest, niezależnie od czynników zewnętrznych. Przebiłam bańkę mydlaną, odrzuciłam iluzje i spojrzałam w twarz prawdzie. To nie sprawiło, że mój świat się skończył, że moja miłość przestała istnieć. To sprawiło, że zaakceptowałam prawdę w mojej rzeczywistości. A ta prawda pokazała mi wszystko w nowym świetle. Przestałam uciekać przed faktami i chociaż czasami potrafią one sprawić, że się zatrzymam, rozpłaczę czy tupnę nogą głośno mówiąc NIE, to jednak światło nie gaśnie, a ja nie idę w ciemności… Dziś jestem w takim punkcie mojego rozwoju i życia, w którym kłamstwo i kłamców staram się całkowicie eliminować z mojego życia. Nie analizuję tego, po prostu staram się jak mogę. Pozostając w uważności na wypowiadane i przyjmowane słowa.
Kłamstwo to iluzja
To manipulacja, która pozwala tworzyć świat zbudowany z pozlepianych ze sobą, nie pasujących jedne do drugich kawałków. Kłamstwo je scala, buduje z nich rzeczywistość, na którą się wszyscy godzą, chociaż serca biją na alarm i próbują rozbić ściany baniek mydlanych tworzonych przez ludzi. Kłamstwo to nic innego jak droga ucieczki, kiedy to, co widzimy, czujemy lub przeżywamy przestaje się nam podobać. Kłamstwo daje możliwość zamiatania pod dywan głębokich problemów, z którymi nie mamy odwagi się zmierzyć. Daje nam szeroki wachlarz barw, którymi malujemy swój codzienny świat. Daje nam poczucie, że jesteśmy kimś ważnym, lepszym, bogatszym, że możemy tak naprawdę wszystko. Kłamiemy wydając pieniądze z kolejnych „chwilówek”. Kłamiemy żyjąc w związkach, w których nie czujemy pełnej satysfakcji. Kłamiemy wstawiając na Facebooka zdjęcia… Kłamiemy mówiąc, że kochamy. Kłamiemy uśmiechając się do cudzych dzieci, kiedy serce rozrywa nam tęsknota za własnymi. Kłamiemy budując świat, który tak naprawdę nie jest nawet podobny do tego z naszych najskrytszych pragnień, ale jest właściwy dla społeczeństwa. Kłamiemy swoje własne, lustrzane odbicie… udając kogoś, kim tak naprawdę nie jesteśmy, ze strachu przed odrzuceniem, samotnością, porażką… a tak naprawdę to właśnie kłamstwo jest porażką. Kłamstwo przecież zawsze się wyda, jest zbyt lekkie by mogło opaść gdzieś na dno i zakopać się w mule innych kłamstw. Świat prędzej czy później postawi nas w sytuacji, w której sami przed sobą i często przed całym otaczającym nas światem będziemy zmuszeni do zweryfikowania tego, co jest prawdziwe w naszym życiu, a co nie. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej, bo wtedy mamy jeszcze szansę rozpocząć spokojniejsze życie.
Tylko życie w miłości i prawdzie przyniesie nam długotrwałą, wewnętrzną satysfakcję
To prawda zapala światła, które wskazują nam właściwą drogę. To prawda sprawia, że budzimy się i zasypiamy w spokoju serca. To prawda otwiera przed nami kolejne drzwi wspaniałych możliwości. Wiemy to, nasze serca to wiedzą, ponieważ narodziliśmy się z jednym celem – życiem w miłości i prawdzie. Dlaczego więc tak trudno jest nam sprostać prawdzie? Może dlatego, że staniemy się tacy sami… równi… a nasze EGO nie lubi równości, ono potrzebuje zachwytu, euforii, poczucia wyższości i wielkości, bycia kimś, osiągnięcia czegoś… Prawda wyprowadza ludzi na spokojne wody życia. Wszystko jest w równowadze, miarowe, spokojne, czasami może nudne, ale dobre i jasne, takie po prostu BYCIE W TU I TERAZ…
Czy to jest możliwe do zrealizowania? Tak, chociaż droga do prawdy wcale nie prowadzi miękką ścieżką usłaną płatkami róż, otoczoną barwami i zapachami kwitnących kwiatów. To wspinaczka pod stromą górę. To pokonywanie małych i dużych przepaści. To obolałe i poranione o wystające kamienie stopy. To jednak ogromna satysfakcja, piękne widoki, szerokie perspektywy i nowe możliwości. Warto odbyć drogę ku prawdzie w miłości. Ja to wiem, chociaż nie dotarłam jeszcze na szczyt i wciąż się wspinam. Jednak to, co już osiągnęłam pozwala mi na uważne wybieranie dróg, podejmowanie decyzji i kierowanie mojej uwagi tam, gdzie warto ją skierować, tam skąd płynie światło. Nie potrafię udawać kogoś kim nie jestem. Autentyczność moich reakcji, tego co mówię i robię sprawia, że jestem w zgodzie na to kim jestem. Jestem w zgodzie na to, gdzie jestem. Jestem w zgodzie na to, co mnie spotyka, ponieważ wiem, że miłość i prawda zaprowadzą mnie we właściwe dla mnie miejsce. Nie boję się tego, co tam zastanę, ponieważ wierzę, że będzie tam jasno…
Jak osiągnąć prawdę? To bardzo trudne pytanie i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Prawda dla każdego osiągalna jest w inny sposób. Niektórzy potrzebują nisko upaść by powiedzieć DOŚĆ. Jeszcze inni potrzebują euforycznych doświadczeń, by dostrzec, że to tylko iluzja. Dla niektórych dotarcie do prawdy to zmierzenie się z czarnymi stronami własnego JA. Są też tacy, którzy by dojść do prawdy potrzebują „stoczyć walkę” ze swoim EGO. Jedno jest jednak wspólne dla nich wszystkich. Przekroczenie własnej strefy komfortu. Porzucenie lęku przed mówieniem i przyjmowaniem prawdy. Siła i odwaga do przekraczania kolejnych granic i stawiania kolejnych kroków. A kiedy już się to uda świat nagle brzmi i wygląda inaczej. Zaczynamy doceniać. Zaczynamy czuć wdzięczność. Co jednak najważniejsze, jesteśmy spokojni… ponieważ bez względu na to w jak trudnym punkcie własnego życia się znajdujemy, prawda czyni nasze serce wolnym od iluzji, a my zamiast się cofać, wreszcie idziemy do przodu. I tego Wam życzę.
Text: Joanna Fydrych Blog Safi