woman-1733891_1920

Upadłość konsumencka nie jest wstydem. Bycie bankrutem też nie jest wstydem.

W roku 2020 ogłoszono ponad 13 tysięcy upadłości konsumenckich. To rekord, bo rok wcześniej było niecałe 9 tysięcy. Co się takiego stało, że nagle ta forma ratowania indywidualnych finansów domowych stała się pożądana przez Polki i Polaków?

Chciałabym powiedzieć, że przestaliśmy bać się mówić o swoich problemach. Słowo „bankrut” brzmi jak kamień, który przygniata, deprecjonuje, naznacza i sprawia, że nasza samoocena i samopoczucie jest na dnie. To złe podejście.

Upadłość konsumencka to szansa, która pozwala na rozpoczęcie nowego życia bez długów.

Nie chciałabym pisać banałów jak bardzo uwolnieni poczujemy się, gdy sąd ogłosi naszą upadłość konsumencką, a następnie umorzy nasze zobowiązania. Jak bardzo wygodne będzie życie bez długów, windykatorów i przekonania, że coś jesteśmy komuś winni. W obliczu konieczności
ogłoszenia upadłości konsumenckiej lepiej mówić o tym, że jest to udogodnienie, które po prostu może uratować nam życie. Spirala zadłużenia ma to do siebie, że jak zacznie się kręcić to szalona i rozpędzona nie chce przestać. Jak zaczynają się długi? Zła inwestycja, zwolnienie z pracy, niespłacona rata kredytowa, udziały w długach po rozwodzie lub śmierci kogoś bliskiego.

To ciosy, które często przychodzą nagle, jak np. te długi, które przyniosła pandemia koronawirusa.

Tysiące ludzi zostały pozbawione możliwości zarabiania pieniędzy i spłacania swoich zobowiązań. To właśnie od wiosny 2020 obserwujemy falowy wzrost ilości upadłości konsumenckich. Czy to jest tak, że przyszła pandemia i ludzie automatycznie wpadli w kryzysy? Nie zawsze. Ale jak ktoś był w kryzysie już przed pandemią to niestety zwykle tak było, że problemy się piętrzyły zamiast zmierzać do rozwiązania. Bariera wstydu to coś, co wciąż powstrzymuje nas przed wszelkimi działaniami zmierzającymi do poprawy sytuacji finansowej.

Musimy jednak być realistami i słuchać głosu rozsądku, który realnie
ocenia naszą sytuację.

Głos mówiący: „weź kredyt konsolidacyjny z górką, jakoś to będzie” brzmi
może bardziej optymistycznie niż ten „ogłoś upadłość konsumencką i zacznij wszystko od nowa”, ale czy należałoby go posłuchać? To wbrew pozorom nie jest droga na skróty, to nie jest ucieczka od zobowiązań, a przyznanie się do błędów i problemów, stanięcie z nimi twarzą w twarz i danie sobie szansy na życie bez dławiących nas zobowiązań. Przestańmy traktować słowo „bankrut” jako słowo które jest końcem wszystkiego. Ono dla niektórych może być nowym, lepszym początkiem.

Tekst: Katarzyna Michalska

UDOSTĘPNIJ TEN WPIS

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Dowiedz się więcej.