Nie ma drugiego napoju, który byłby tak nierozerwalnie związany z europejską kulturą jak wino. Historycy twierdzą, że człowiek nauczył się świadomie wytwarzać wino już 6 000 lat temu. W starożytnej Grecji i starożytnym Rzymie wino miało już swoich bogów.
Przypomnijmy, że byli to odpowiednio Dionizos i Bachus. Według mitologii greckiej wino powstało z łez Dionizosa zaś Bachus (jeszcze w postaci ludzkiej) w dowód
wdzięczności za sposób w jaki został ugoszczony przez jednego z pasterzy, zamienił mleko w wino (chyba coś nam to przypomina).
Zarówno starożytni Grecy jak i starożytni Rzymianie w znaczący sposób przyczynili się do ekspansji kultury winiarskiej na tereny przez nich podbijane.
W szczególności Rzymianie, podbijając nowe kraje, taszczyli ze sobą sadzonki winorośli oraz wiedzę o kulturze jej uprawy i metodach produkcji wina. Legioniści oraz podążający w ślad za nimi przedstawiciele administracji rzymskiej musieli przecież mieć co pić, a i mieszkańcy Rzymu oczekiwali na wina z innych regionów. Jak podają źródła historyczne w I wieku p.n.e. przez port w Kadyksie, w dobrych dla winiarstwa latach, wywożono z półwyspu Iberyjskiego do Italii prawie 20 milionów amfor wina (amfora to ok. 26 litrów). Wydaje się to prawie niemożliwe, a jednak… To w tamtych czasach powstawały już pierwsze praktycznie naukowe prace dotyczące sztuki winiarskiej. „Winorośl kocha nagie wzgórza” napisał w I wieku p.n.e. Wergiliusz i sentencja ta stała się dla wielu pokoleń winiarzy wskazówką jakie tereny są najlepsze do uprawy winorośli. Są też z tego okresu prace opisujące błędy popełniane przez winiarzy skutkujące gorszą jakością wina i w konsekwencji bankructwami nieudolnych producentów.
Działo się to wszystko parę tysięcy lat temu i doprawdy trudno mi zrozumieć, że dzisiaj zdarzają się na naszym rynku wina (z przyczyn oczywistych nie będę wymieniał ich nazw) których jakość wzbudza we mnie mordercze zamiary, a ich producenci mają się świetnie.
Czyżby starożytni byli bardziej wymagający niż my? Całkiem możliwe, bo we współczesnych czasach bardziej niż jakość przemawiają do nas różnego rodzaju chwyty marketingowe. To one bardziej niż jakość budują prestiż i pozycjonowanie produktów. Publiczna reklama wina jest w Polsce zabroniona i może dobrze, bo strach pomyśleć jakie wina królowałyby na rynku. Przedsmak togo co mogłoby nas spotkać mieliśmy kilka lat temu, kiedy właściciel pewnej marki wina sponsorując jedną z audycji telewizyjnych zareklamował swoją firmę. Piękne ekskluzywne wnętrza, młodzi i równie piękni ludzie, w tle butelka wina określonej marki i… poszło. Poszło w telewizji i poszło na rynku. Do dzisiaj wielu naszych rodaków kupując to wino jest przekonanych, że kupują coś wyjątkowego. I w pewnym (negatywnym) sensie mają rację.
Ale wróćmy do historii wina. Po upadku starożytnego Rzymu, pałeczkę w krzewieniu kultury winiarskiej przejął Kościół.
Już w 913 roku w czasie Synodu Biskupów w Akwizgranie podjęto decyzje o zaangażowaniu Kościoła w tym zakresie. Mając na względzie dotychczasowe związki wina z Chrześcijaństwem jak choćby Cud w Kanie Galilejskiej, Ostatnia Wieczerza i symbolika jaką obdarzono wino , to posunięcie wydaje się zupełnie naturalne. A jakie były skutki tej decyzji opowiem następnym razem.
text: Mariusz Jóźwiak Esdor Polska