Rynek pracy spodziewa się renesansu pracy zdalnej już zimą. O ile w roku 2020 i 2021 powodem była pandemia COVID-19, tak w tym roku pracodawcy uważają, że do domu niektórych pracowników może wygnać… kryzys energetyczny. Spodziewam się, że wielu pracodawców będzie chciało zaoszczędzić np. na prądzie czy ogrzewaniu i będzie chętniej sugerować pracę zdalną pracownikom. Niektórzy się ucieszą, a inni uznają, że pracodawca oszczędza ich kosztem.
Praca zdalna miała swój „złoty czas”, gdy była ratunkiem dla wielu firm w czasie pandemii. Potem była stopniowo niwelowana. Pozytywnie pracę zdalną oceniły sektory kreatywne, a mniej pozytywnie administracja czy księgowość. Otrzymujemy dużo sygnałów, że firmy konsultują z prawnikami możliwość przeniesienia części pracowników na pracę zdalną. Powodem są kłopoty związane z kryzysem energetycznym. Tam, gdzie jest to możliwe to pracodawcy będą sugerować pracownikom pracę zdalną. Będą to zwykle działy administracyjne w dużych korporacjach, sektory kreatywne, urzędnicy, być może nauczyciele. Wszędzie tam, gdzie możliwe będzie ograniczenie obecności w biurach to pewnie będzie to stosowane.
Czy pracownicy chętnie będą przechodzić na pracę zdalną?
Na pewno skala entuzjazmu będzie mniejsza niż za czasów pandemii. Dwa lata temu praca z domu pracownika kosztowała niewiele. Teraz powszechnie mówi się o oszczędzaniu prądu, gazu, światła. Nie wykorzystamy tego w pracy, więc będziemy korzystać z tego w domu, a to może być koszt realny do oceny i odczuwalny w budżecie domowym. Dużo łatwiej byłoby regulować te relacje, gdyby w życie weszła ustawa dotycząca np. rekompensat kosztów mediów dla pracownika, ale takiej ustawy nie ma i w tym roku jej już raczej nie będzie.
Praca zdalna ma wielkich zwolenników i śmiertelnych wrogów. Jedni są bardziej efektywni, gdy pracują w domu, a inni nie mogą się zupełnie zorganizować. Należy liczyć się z tym, że zimą będzie to temat do dyskusji w wielu firmach.
tekst: Anna Sudolska, członek zarządu Idea HR Group