wb wojtek 2(3)

Cały Szczecin biega! Rozmowa z Wojtkiem Kępka

Twórca Wieczornego Biegania w Szczecinie Uśmiechnięty, skromny, ale pewny swego. Takiego Wojtka miałam okazję poznać, przy popołudniowej herbacie, bo kawy nie pija. Wyglądał przez kawiarniane okno i wyłapywał każdego biegacza i biegaczkę, pozdrawiając ich znad kubka przyjaznym uśmiechem. Jeśli ktoś myśli, że ten Facet jest inny w bieganiu, a inny w rozmowie to się myli. Wojtek jest spójny w tym, co mówi i robi. A co robi? Robi dobrze dla ludzi. Bezinteresownie, bo ich lubi i szczerze przyznam, że  z wzajemnością.

Zapraszam do poznania bliżej Wojtka Kępki, pomysłodawcy inicjatywy Wieczorne Bieganie w Szczecinie.

Nina Kaczmarek: Cześć Wojtek, fajnie, że Cię złapałam w tym biegu. Opowiedz nam trochę o swojej pasji, tym co robisz przede wszystkim dla ludzi.

Wojtek Kępka:Tak dla ludzi, ich uśmiechu. Zadowolenie i  radość, którą mi dają  dzięki wspólnemuWieczornemu Bieganiu,  rekompensują mój  poświęcony czas.

N.K.: Czy pamiętasz swoje pierwsze  „Wieczorne Bieganie w Szczecinie”?

W.K.: Tak, to był piąty listopada 2013, było ciemno, zimno, pochmurno i deszczowo. Nie spodziewałem się, że faktycznie może ktoś mieć ochotę na bieganie w takich warunkach. Na Facebooku (FB),  będącym źródłem informacji o naszych spotkaniach utworzyłem wydarzenia, na które zgłosiło się 35 osób.  Tego dnia spotkałem się ze znajomą, która  przyznała mi się do kliknięcia na FB, że weźmie udział w wydarzeniu, ale praktycznie to jej nie będzie. Tłumaczyła, że chciała pokazać innym, że coś takiego jest popierając w ten sposób mój pomysł. Powiedziała mi: „Wiesz Wojtek, jak będzie 10 osób to będzie maks”, a ja jej na to „Jak przyjdzie ktokolwiek będzie to powód do zadowolenia”. Jadąc wieczorem na Jasne Błonia, na I spotkanie zacząłem liczyć na chociaż 1 lub 2 osoby. Tymczasem przyszło około 40 osób. Tym pierwszym razem miałem wielką tremę, występując przed tak liczną grupą znajomych. Przy łamiąco plączącym się języku dałem radę coś powiedzieć, przywitać ich, a atmosfera była wspaniała, taka też  pozostaje do dziś. Brakuje tu rywalizacji, jest radość i satysfakcja. Po pierwszym spotkaniu wróciłem do domu, wrzuciłem grupowe zdjęcie na facebookową stronę wydarzenia zdjęcie i wśród znajomych pojawiły się pytania czy będą kolejne spotkania. Idąc za ciosem zrobiłem tym samym następne wydarzenie, na którym pojawiło się jeszcze więcej amatorów wieczornego biegania. Widząc coraz większe zainteresowanie inicjatywą zaczęliśmy się zastanawiać ile osób może z nami pobiec. Po pięciu tygodniach była nas ponad setka. W sierpniu 2014 roku liczba uczestników przekroczyła 350 osób. W tym roku, z uwagi na duże zainteresowanie wieczornymi spotkaniami biegowymi na Jasnych Błoniach frekwencja może prawdopodobnie jeszcze wzrosnąć.

N.K.:  Jak myślisz, jak liczna może być Wasza grupa?

W.K.: Myślę, że z uwagi na wciąż rosnące zainteresowanie zdrowym trybem życia, jesteśmy w stanie zwiększyć ilość uczestników być może do 500 osób… latem (śmiech). Najważniejsze  dla mnie jest, by „Wieczorne Bieganie w Szczecinie” wciąż trwało. Każdy ma inny cel w bieganiu. Jeden lubi biegać sam,  inny w grupie, jeden wolno, drugi szybko, jeden z muzyką, inny bez. Każdy, kto ma ochotę się do nas przyłączyć, jest mile widziany w naszym gronie. Czy ktoś przyjdzie raz, czy kilka razy, to jego wybór. Każdego chętnie widzimy. Bieganie jest dla każdego, a motywowanie kolejnych osób do biegania jest ogromnym zastrzykiem motywacji do działania dla mnie samego..

N.K.:  Mnie zmotywowałeś.

W.K.: Cieszę się. Wiesz, to jest niepoliczalne, ale jeśli ktoś zaczął biegać pod wpływem mojej osoby, to serce mi rośnie.

N.K.: Wojtek, czy Ty zawsze biegałeś?

W.K.: Nie, nie biegałem. Jak wiele osób miałem w swoim dotychczasowym życiu okres błogiego lenistwa, ale kilka lat temu postanowiłem coś ze sobą zrobić, zmienić swoje nastawienie i zacząć działać dla samego siebie, ruszać się dla zdrowia. Zacząłem od marszobiegu i pływania. Początki były trudne, ale warto być konsekwentnym. Wielu osobom bieganie kojarzy się z lekcjami W-F w szkole podstawowej, szkole średniej – nie są to miłe wspomnienia.

N.K.:  A jak wpadłeś na pomysł „Wieczornego Biegania w Szczecinie”?

W.K.: A to było takie trochę egoistyczne (uśmiech). W czasie świąt Wszystkich Świętych w 2013 roku byłem w domu rodzinnym. Siedziałem wieczorem przed komputerem i tak sobie myślałem: „Wrócę do Szczecina, będzie szaro, mokro… pewnie będę miał problem, żeby pobiegać… sam, zabraknie mi motywacji”. Tak wymyśliłem, że może zaproszę kogoś do biegania na FB, choć  jeszcze nie wiedziałem kogo i tak to się zaczęło.

N.K.:  Czy możesz powiedzieć, że zacząłeś biegać, bo chciałeś zrobić porządek ze swoim zdrowiem?

W.K.: Tak, doszedłem do wielu nadwyżkowych kilogramów i postanowiłem, że chcę zrobić coś dla siebie. To bieganie, nie tylko spowodowało, że zrzuciłem prawie 40 kilo, bo to jest efekt uboczny aktywności fizycznej. To mnie odmieniło, jako człowieka. Zacząłem inaczej patrzeć na pewne rzeczy. Kiedyś za dużo pracowałem, właściwie tylko pracowałem. Zrozumiałem, że sama praca nie wystarcza, by być szczęśliwym. Teraz mniej pracuję, ale mam pasję jestem szczęśliwym człowiekiem. Choć czasem się nie uśmiecham.

N.K.:  Ty się nie uśmiechasz?

W.K.: Czasami. Niektórych to nawet męczy. Na co dzień wszyscy widzą, jak się uśmiecham i jak widzą mnie nieuśmiechniętego to myślą, że to nie jestem ja. A to zwyczajnie ja, tylko z chorobą, albo zmęczony.

N.K.:  No właśnie, a jak to jest z tym zmęczeniem u Ciebie? Bywasz zmęczony tak, że nie chce Ci się przyjść na cotygodniowe, wtorkowe spotkanie biegaczy?

W.K.: Na bieganie we wtorek zawsze mam siłę, nie zawsze tyle, ile bym chciał, ale mam siłę. To jest magia mojego wtorku. We wtorek na początku naszego wspólnego biegania miałem tak, że byłem ciągle „hahaha”, cały czas miałem banana na buzi.

N.K.: A liczyłeś kiedyś kogo jest więcej, czy mężczyzn, czy kobiet?

W.K.: Śmiem twierdzić, że kobiet. A nawet jeśli nie, to są to bardzo porównywalne grupy. Na listach biegów organizowanych poza oczywistą Alkalą, która jest wyłącznie dla Pań, większość uczestników to mężczyźni. Na całym świecie liczba biegających Pań stale rośnie. Spotkania dla początkujących biegaczy, które rozpocząłem w styczniu tego roku pod nazwą „Zacznij biegać, to nie jest trudne” zdominowały kobiety. Od samego początku, to One stanowią trzon grupy początkującej, choć kilku panów też można spotkać. To był 7 stycznia tego roku i znowu padało i było zimno, a jednak chętni byli.

N.K.:  Jak myślisz, dlaczego tak jest?

W.K.: Myślę, że chodzi o to, że forma spotkań odpowiada uczestniczkom. Nikogo nie popędzamy, każdy może skończyć kiedy ma ochotę. Można maszerować, biec, jak się chce. Ważne, aby były zauważalne postępy, warto truchtać z nami systematycznie.

N.K.:  Wojtku, a skoro mówisz, że kobiet jest więcej, to może powiedz, z kim wolisz biegać? Z kobietami, czy z mężczyznami?

W.K.: Trudno mi odpowiedzieć, nie jestem seksistą. Z racji tego, że kobiet jest więcej, to więcej z nimi rozmawiam, ale ja podzielił bym biegających inaczej: na 3 grupy. Pierwsza, to tacy, co biegną pierwsi, rytmicznie, osoby z dobrą kondycją. Druga grupa biegnie za nimi i bardzo chcą ich dogonić, choć ich kondycja jest słabsza, ale są bardzo ambitni (tu przeważają panowie). Trzecia grupa biegnie na końcu, są kondycyjnie jak grupa druga, ale z nikim nie konkurują.  Mam przyjemność zamykać zawsze grupę biegających i najczęściej rozmawiam z tymi z trzeciej grupy i znam ich najlepiej. Widzę ich postępy, obserwuję i staram się zapamiętać wszystkich, których mijam.

N.K.:  Czy czujesz się odpowiedzialny za tych wszystkich biegaczy?

W.K.: Oczywiście, dlatego dbam o nich, o opiekę ze strony policji. Na początku wtorkowych spotkań zawsze staram się przypominać o zasadach bezpieczeństwa, że to nie są wyścigi i każdy biegnie we własnym tempie. Ja nie jestem trenerem, a inicjatywa „Wieczorne Bieganie w Szczecinie” to nie są treningi. To są spotkanie ludzi z pasją, którzy biegają dla przyjemności, a do tego jak widać nie są potrzebni profesjonalni trenerzy.

N.K.: Czy pamiętasz jakieś najzabawniejsze wydarzenie związane z Waszymi spotkaniami biegowymi?

W.K.: Tak, kilka i są takie same. Gdy pada deszcz, wiele osób wątpi w to, że będziemy biegać, to często znajomi, biegacze, ale czasami zdarza się, że takie pytanie zadają funkcjonariusze policji, którzy dbają o nasze bezpieczeństwo. Zawsze odpowiadam „Biegamy, biegamy”, na co potwierdzeniem jest grupa kilkuset osób.

N.K.: A poza bieganiem, masz jakąś inną pasję?

W.K.: Bieganie, bieganie, bieganie. To jest moja pasja. Chciałbym, aby jak najwięcej osób zaczęło biegać w Szczecinie. Miewam inne pomysły, ale czasu mi nie starcza. Stąd też spotkania „Zacznij biegać, to nie jest trudne” przeniosłem ze środy na wtorek, by mieć kontakt z ludźmi z „Wieczornego biegania w Szczecinie” i z grupą początkującą. Tak mogę to pogodzić.

N.K.:  A co, byś powiedział osobie, która chce biegać, ale się boi.

W.K.: To znaczy?

N.K.: No wiesz? Siedzi na kanapie i mówi: chcę, ale to nie dla mnie, nie dam rady…

W.K.: Nic bym nie powiedział, niech siedzi dalej. Jak ktoś nie chce, to nie da się go zmusić. Jak się mnie ktoś pyta dlaczego biegam, to mówię „Zacznij, to zobaczysz” Na początku nie lubiłem biegać, a teraz… Moja jedna znajoma np.  zarzekała się kiedyś, że nie będzie biegać, a teraz biega. Bieganie jest dla wszystkich, ale spróbować warto.

N.K.: Masz jakieś wady, uzależnienia?

W.K.: Ja? (przekornie) Uwielbiam słodycze.

N.K.: A gdyby któregoś dnia wszystkie babki się skrzyknęły i chciały Ci zrobić jakąś słodką przyjemność, to, co by to było?

W.K.: Jakby się skrzyknęły? To by mi zrobiły krzywdę (śmiech), ale tak naprawdę mogą mi dać cokolwiek. Generalnie lubię słodkie.

N.K.: No, jak się tyle biega…

W.K.: To jest złudne. Każdy myśli, że jak sobie tyle biegam, to mogę wszystko jeść bezkarnie, a tak nie jest.  Bieganie pomaga w utrzymaniu wagi i sylwetki, ale jeść też trzeba rozsądnie.

N.K.: Czy masz jakieś dalsze plany związane z bieganiem, z ludźmi?

W.K.: Pomysłów jest sporo i przyjdzie pora na ich realizację, ale nie wszystko od razu. W grupie osób biegających z nami jest wiele interesujących postaci. Wtorkowe spotkania to nie tylko pokonywanie kolejnych kilometrów, to również okazja do spotkań towarzyskich, czas spędzany wśród znajomych. Dzięki temu poznajemy nowe możliwości. Jeden z kolegów zaproponował biegaczom wspinaczkę, której nie poznaliby, gdyby nie nasze bieganie. Podobnie z nurkowaniem, mój kolega z czasów studenckich zachęcił innych do tej aktywności.  Dookoła tworzą się nowe  pomysły, dzielimy się swoimi pasjami, próbujemy nowych rzeczy.

N.K.: Wojtek, jakie masz marzenie?

W.K.: O Pani biegnie za oknem (kawiarni), a marzenie? Żeby cały Szczecin biegał, może cały świat. Ja się dobrze czuję w Szczecinie, choć przyjechałem tu w 2000 roku. Mogłem być gdzieś indziej, ale tutaj dobrze mi się żyje. Przeżyłem tutaj ostatnie 15 lat i znam dużo osób, na które wiem, że mogę liczyć. Jednak szukam jeszcze swojego miejsca na ziemi, choć wiem, że w Szczecinie dużo się dzieje, trzeba się tylko ruszyć z kanapy i wyjść z domu.

N.K.: I dokąd mają przyjść?

W.K.: Nie, nic na siłę. Jak chcą to zapraszam. Każdy jest mile widziany.

N.K.: Co, byś powiedział teraz wszystkim, którzy biegają, a nie możesz zrobić tego osobiście?

W.K.: Dzielcie się swoją pasją z innymi.

wb wojtek1 (3)

 

 

Rozmawiała Nina Kaczmarek

fot. DulnyFoto

UDOSTĘPNIJ TEN WPIS

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Dowiedz się więcej.